A gdyby tak pewnego dnia uśmiechnąć się zbyt przyjaźnie, do kogoś, kto źle odczyta nasz uśmiech? A gdyby tak wpuścić do swojego życia osobę, która chciała i planowała w nim być od dawna? Jesteście ciekawi, co mogłoby się stać? Mam dla Was idealną historię.
Pewnego dnia do księgarni, w której pracuje Joe (Penn Badgley), wchodzi klientka. Młoda, ładna, aspirująca pisarka imieniem Beck (Elizabeth Lail). Wymieniają kilka żartobliwych zdań, uśmiechają się do siebie, możne nawet odrobinę flirtują, aż w końcu on wystawia paragon, a ona wychodzi. Zwyczajna sytuacja. Zwyczajne zakupy w księgarni. Dwójka ludzi na krótką chwilę zagościła w swoim życiu tak jak to się dzieje każdego dnia w milionach księgarń na całym świecie. Tak jak Wy robicie to z nieznajomymi codziennie. Nic wielkiego ani znaczącego, a jednak. Joe uznał uśmiech za zachętę, a zapłacenie kartą (zamiast gotówką) za chęć podzielenia się z nim swoim nazwiskiem. Namierzenie jej na portalach społecznościowych nie zajęło mu dużo czasu. Dowiedział się co lubi, kogo lubi i gdzie mieszka, a później tę wiedzę wykorzystał. Wystawał przed oknem, obserwując jej życie i planował najdrobniejszy szczegół ich przyszłego związku. Śledził, włamywał, kradł bieliznę, a w końcu wkradł się również do jej życia.
Zróbmy krótką przerwę, abyście mogli spojrzeć na tę fabułę z Waszego punktu widzenia. Też robicie zakupy, też czasami się uśmiechacie, płacicie kartą i być może macie otwarte profile na Facebooku (Drodzy stalkerzy, Gosiarellę namierzycie tutaj!), czy instagramie (Drodzy stalkerzy, i tym razem ułatwię Wam zadanie: łapcie Gosiarellowego instagrama! Proszę bardzo!), a już sami doskonale zdajecie sobie sprawę, czym tam dzielicie się ze światem. Ulubioną muzyką, książkami, filmami, zdjęciami ze znajomymi, miejscami, w których bywacie. Macie rolety w oknach, czy zapominacie, że szkło jest przeźroczyste? Wiecie, że stalkerzy nie prześladują jedynie sławnych osób? Częściej ich ofiarami padają przeciętni ludzie, z którymi wcale nie muszą być powiązani.
Co ciekawe nie wszyscy stalkerzy są brzydkimi, aspołecznymi czubami. Niektórzy są atrakcyjnymi i przystojnymi czubami, którzy potrafią się świetnie kamuflować, więc gdy Joe zaczął wcielać swój plan w życie, Beck nie uciekła z krzykiem. Cieszę się, że Lifetime / Netflix zaserwował nam serial, w którym stalker nie jest introwertycznym, aspołecznym, creepy przygłupem ubranym w bluzę z kapturem. Joe nie jest stereotypowym prześladowcą, dzięki czemu wydaje się bardziej realnym zagrożeniem. Podoba mi się, że posiada wystarczające IQ, by wedrzeć się do życia swojej ofiary bez wzbudzania podejrzeń, a przy tym jest zręcznym manipulantem, który układa je według własnego pomysłu. Przede wszystkim jednak zachwyca mnie, że [spoiler] pragnienia Joe zostają zaspokojone i dziewczyna zakochuje się w nim [i po spoilerze]. To odświeżające i w świadomości masowej rzuca nowe światło na problem!
"You" praktycznie przypomina nam, że jest cienka granica między miłością a prześladowaniem. W końcu przecież wszyscy z nas, gdy się zakochują w nowo poznanej osobie, szukają z nią kontaktu i próbują dowiedzieć się o obiekcie swoich uczuć jak najwięcej. Stopniowo wdzieramy się do życia drugiego człowieka, pełni nadziei, że on też wedrze się do naszego. Zresztą bardzo często tak się właśnie dzieje i wtedy nasza potrzeba jego bliskości, zostaje zaspokojona. Nawet wtedy próbujemy partnera kontrolować. Zdarza się naruszać jego prywatność bez pozwolenia i manipulować, by wspólne życie ułożyło się wedle NASZYCH planów.
Problem w tym, że ta granica jednak istnieje, a Joe ją przekroczył. Teraz garść spoilerów: skradziony telefon, włamanie, porwanie byłego faceta, czy morderstwo to jednak gruba przesada. Zresztą samo śledzenie i wystawanie pod oknem (jeśli nie rozdają pod nim ciasteczek) jest niesamowicie creepy i nikt normalny tego nie robi, prawda? Prawda?! Prawda!
Ogromną zaletą "You" jest również przedstawienie wydarzeń z punktu widzenia prześladowcy, dzięki czemu możemy poznać jego myśli, zamiast automatycznie uznać go za skrzywionego zboczeńca. Cholernie fascynujące było dla mnie poznanie jego myśli. Motywów, które nim kierowały i pragnień, które go napędzały. Poznawanie jego mózgu. Ponadto postawienie go w pierwszoplanowej roli w jakiś sposób pomogło wczuć się w niego. Mówiłam, że jestem odrobinę skrzywiona? To teraz uważajcie, bo muszę się do czegoś przyznać. W krytycznym momencie zaczęłam mu kibicować. Tak, dobrze przeczytaliście. Autentycznie część mnie miała cichą nadzieję, że [spoiler] zakończenie sezonu będzie zupełnie inne, a serial nie będzie opowiadał jedynie o krótkim zaspokojeniu potrzeb stalkera, lecz o stalkerze, który tak zwichrował swoją 'ofiarę', by ta przyjęła jego argumenty i je zaakceptowała. To dopiero byłoby niespotykane! [koniec spoilerów] Niemniej i tak jestem zadowolona z zakończenia. Widać, że twórcy serialu robili, co mogli, by ich dzieło wyróżniało się na tle podobnych produkcji, a przy tym nie szokowało widzów za bardzo, wywołując falę protestów. W końcu nie od dziś wiadomo, jak 'delikatni' są amerykanie.
Koniec z moją niezdrową fascynacją, bo czas nagli, a jeszcze nie oceniłam serialu. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby domyślić się, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona "You". Co prawda serial miał dość leniwą akcję, bez wybuchów i spektakularnych scen, ale w końcu to serial psychologiczny i jako taki sprawdził się dobrze. Nie wywoływał dreszczy, nie mroził krwi w żyłach, lecz zwyczajnie malował portret. Penn Badgley w roli błyskotliwego stalkera sprawdził się wybornie. Zresztą co tu dużo mówić, miał już doświadczenie w odgrywaniu takiej postaci w "Plotkarze". Naprawdę te postacie są do siebie bardzo zbliżone, dlatego miałam dodatkową radochę z oglądania. Sam problem stalkingu moim zdaniem nie został jeszcze w pełni wyeksplorowany w popkulturze (dajcie znać, jeśli chcecie, aby na blogu pojawiła się lista tytułów skupiająca się na postaci stalkerów), więc twórcy mieli duże pole do popisu, z którego skorzystali, przedstawiając problem z innej perspektywy. Liczę, że w kolejnym sezonie nie spoczną na laurach.
Ps. A Wy zostawicie otwartą furtkę potencjalnym stalkerom? Znalazłabym na Waszych profilach zbyt intymne informacje, które nie chcielibyście zdradzać obcym osobom? Powinnam sprawdzić?
Ps2. Właściwie jestem też ciekawa, jak to działa w drugą stronę i ile niechcianych rzeczy moglibyście się dowiedzieć o mnie, gdybyście tylko chcieli...
Pewnego dnia do księgarni, w której pracuje Joe (Penn Badgley), wchodzi klientka. Młoda, ładna, aspirująca pisarka imieniem Beck (Elizabeth Lail). Wymieniają kilka żartobliwych zdań, uśmiechają się do siebie, możne nawet odrobinę flirtują, aż w końcu on wystawia paragon, a ona wychodzi. Zwyczajna sytuacja. Zwyczajne zakupy w księgarni. Dwójka ludzi na krótką chwilę zagościła w swoim życiu tak jak to się dzieje każdego dnia w milionach księgarń na całym świecie. Tak jak Wy robicie to z nieznajomymi codziennie. Nic wielkiego ani znaczącego, a jednak. Joe uznał uśmiech za zachętę, a zapłacenie kartą (zamiast gotówką) za chęć podzielenia się z nim swoim nazwiskiem. Namierzenie jej na portalach społecznościowych nie zajęło mu dużo czasu. Dowiedział się co lubi, kogo lubi i gdzie mieszka, a później tę wiedzę wykorzystał. Wystawał przed oknem, obserwując jej życie i planował najdrobniejszy szczegół ich przyszłego związku. Śledził, włamywał, kradł bieliznę, a w końcu wkradł się również do jej życia.
O stalkerze słów kilka
Zróbmy krótką przerwę, abyście mogli spojrzeć na tę fabułę z Waszego punktu widzenia. Też robicie zakupy, też czasami się uśmiechacie, płacicie kartą i być może macie otwarte profile na Facebooku (Drodzy stalkerzy, Gosiarellę namierzycie tutaj!), czy instagramie (Drodzy stalkerzy, i tym razem ułatwię Wam zadanie: łapcie Gosiarellowego instagrama! Proszę bardzo!), a już sami doskonale zdajecie sobie sprawę, czym tam dzielicie się ze światem. Ulubioną muzyką, książkami, filmami, zdjęciami ze znajomymi, miejscami, w których bywacie. Macie rolety w oknach, czy zapominacie, że szkło jest przeźroczyste? Wiecie, że stalkerzy nie prześladują jedynie sławnych osób? Częściej ich ofiarami padają przeciętni ludzie, z którymi wcale nie muszą być powiązani.
Myślicie, że tylko cztery osoby uczestniczą w tej rozmowie? |
Co ciekawe nie wszyscy stalkerzy są brzydkimi, aspołecznymi czubami. Niektórzy są atrakcyjnymi i przystojnymi czubami, którzy potrafią się świetnie kamuflować, więc gdy Joe zaczął wcielać swój plan w życie, Beck nie uciekła z krzykiem. Cieszę się, że Lifetime / Netflix zaserwował nam serial, w którym stalker nie jest introwertycznym, aspołecznym, creepy przygłupem ubranym w bluzę z kapturem. Joe nie jest stereotypowym prześladowcą, dzięki czemu wydaje się bardziej realnym zagrożeniem. Podoba mi się, że posiada wystarczające IQ, by wedrzeć się do życia swojej ofiary bez wzbudzania podejrzeń, a przy tym jest zręcznym manipulantem, który układa je według własnego pomysłu. Przede wszystkim jednak zachwyca mnie, że [spoiler] pragnienia Joe zostają zaspokojone i dziewczyna zakochuje się w nim [i po spoilerze]. To odświeżające i w świadomości masowej rzuca nowe światło na problem!
"You" praktycznie przypomina nam, że jest cienka granica między miłością a prześladowaniem. W końcu przecież wszyscy z nas, gdy się zakochują w nowo poznanej osobie, szukają z nią kontaktu i próbują dowiedzieć się o obiekcie swoich uczuć jak najwięcej. Stopniowo wdzieramy się do życia drugiego człowieka, pełni nadziei, że on też wedrze się do naszego. Zresztą bardzo często tak się właśnie dzieje i wtedy nasza potrzeba jego bliskości, zostaje zaspokojona. Nawet wtedy próbujemy partnera kontrolować. Zdarza się naruszać jego prywatność bez pozwolenia i manipulować, by wspólne życie ułożyło się wedle NASZYCH planów.
Problem w tym, że ta granica jednak istnieje, a Joe ją przekroczył. Teraz garść spoilerów: skradziony telefon, włamanie, porwanie byłego faceta, czy morderstwo to jednak gruba przesada. Zresztą samo śledzenie i wystawanie pod oknem (jeśli nie rozdają pod nim ciasteczek) jest niesamowicie creepy i nikt normalny tego nie robi, prawda? Prawda?! Prawda!
Ogromną zaletą "You" jest również przedstawienie wydarzeń z punktu widzenia prześladowcy, dzięki czemu możemy poznać jego myśli, zamiast automatycznie uznać go za skrzywionego zboczeńca. Cholernie fascynujące było dla mnie poznanie jego myśli. Motywów, które nim kierowały i pragnień, które go napędzały. Poznawanie jego mózgu. Ponadto postawienie go w pierwszoplanowej roli w jakiś sposób pomogło wczuć się w niego. Mówiłam, że jestem odrobinę skrzywiona? To teraz uważajcie, bo muszę się do czegoś przyznać. W krytycznym momencie zaczęłam mu kibicować. Tak, dobrze przeczytaliście. Autentycznie część mnie miała cichą nadzieję, że [spoiler] zakończenie sezonu będzie zupełnie inne, a serial nie będzie opowiadał jedynie o krótkim zaspokojeniu potrzeb stalkera, lecz o stalkerze, który tak zwichrował swoją 'ofiarę', by ta przyjęła jego argumenty i je zaakceptowała. To dopiero byłoby niespotykane! [koniec spoilerów] Niemniej i tak jestem zadowolona z zakończenia. Widać, że twórcy serialu robili, co mogli, by ich dzieło wyróżniało się na tle podobnych produkcji, a przy tym nie szokowało widzów za bardzo, wywołując falę protestów. W końcu nie od dziś wiadomo, jak 'delikatni' są amerykanie.
Koniec z moją niezdrową fascynacją, bo czas nagli, a jeszcze nie oceniłam serialu. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby domyślić się, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona "You". Co prawda serial miał dość leniwą akcję, bez wybuchów i spektakularnych scen, ale w końcu to serial psychologiczny i jako taki sprawdził się dobrze. Nie wywoływał dreszczy, nie mroził krwi w żyłach, lecz zwyczajnie malował portret. Penn Badgley w roli błyskotliwego stalkera sprawdził się wybornie. Zresztą co tu dużo mówić, miał już doświadczenie w odgrywaniu takiej postaci w "Plotkarze". Naprawdę te postacie są do siebie bardzo zbliżone, dlatego miałam dodatkową radochę z oglądania. Sam problem stalkingu moim zdaniem nie został jeszcze w pełni wyeksplorowany w popkulturze (dajcie znać, jeśli chcecie, aby na blogu pojawiła się lista tytułów skupiająca się na postaci stalkerów), więc twórcy mieli duże pole do popisu, z którego skorzystali, przedstawiając problem z innej perspektywy. Liczę, że w kolejnym sezonie nie spoczną na laurach.
Ktoś chętny do śledzenia? Zapraszam!
Ps. A Wy zostawicie otwartą furtkę potencjalnym stalkerom? Znalazłabym na Waszych profilach zbyt intymne informacje, które nie chcielibyście zdradzać obcym osobom? Powinnam sprawdzić?
Ps2. Właściwie jestem też ciekawa, jak to działa w drugą stronę i ile niechcianych rzeczy moglibyście się dowiedzieć o mnie, gdybyście tylko chcieli...
0 Komentarze