Macie ochotę na serialowe połączenie krwawej vendetty z magią, wilkołakami i sekretnymi stowarzyszeniami? Taaaaa... ja też, ale w zamian trafił mi się netflixowy "The Order". Serial, który miał mrozić krew w żyłach - w sumie mroził, ale z zupełnie innego powodu, niż bym sobie tego życzyła.
Życiowym celem Jacka Mortona (Jake Manley) jest dostanie się do uniwersyteckiego tajnego Bratwa Błękitnej Róży, by dzięki nim dorwać się do Edwarda Coventry (Max Martini) - swojego ojca, przez którego matka Jacka popełniła samobójstwo. Szybko wychodzi na jaw, że sekretne bractwo para się magią, a na jego czele stoi Arcy Mag, którego tak usilnie szuka chłopak. To ułatwia zarówno utrudnia, jak i ułatwia mu realizację planu zemsty. Niemniej pokusa władania magią i śliczna dziewczyna z bractwa, Alyssa (Sarah Grey) odciągają jego uwagę. Jakby tego było mało, potwór szalejący po kampusie zabija adeptów i okazuje się, że wilkołaki są tak samo realne, jak magia. Ba! Nawet mają własną organizację - Zakon Świętego Krzysztofa.
Prawda, że brzmi ciekawie? Jednak nie dajcie się nabrać! To gniot! Wiem, że najpierw trochę go Wam opisać, zbudować napięcie i dopiero na sam koniec pozbawić nadziei na dobry serial (tak jak zrobił to Netflix), ale wyjątkowo postanowiłam uprzedzić, żebyście od początku nie mieli złudzeń. The Order to dno! Nic tam nie ma sensu, a wszystkie postacie zachowują się, jakby były źle rozpisane i w sumie tak jest, ale może jednak zacznę od początku, czyli pomysłu.
Pomimo że seriale o magii, czy wilkołakach są dość liczne i często występują wspólnie, to sam związanych z nich tajnych stowarzyszeń do najpopularniejszych nie należy. Jasne, w "Legacies" jest Szkoła im. Stefana Salvatore, a Sabrina, Potter i inne magiczne dzieciaki chodzą do specjalnych magicznych szkół, jednak po raz pierwszy spotkałam się z magicznym bractwem dla mugoli. Podobał mi się ten pomysł szalenie, zwłaszcza że już sama tematyka sekretnych bractw jest dość interesująca. Niestety twórcy postanowili zrobić z tego jedynie tło. Niemal cała nauka magii (poza pierwszym zaklęciem) rozgrywa się, gdy operator kamery robi sobie przerwy. To rozczarowujące. Bardzo. Zresztą nie tylko to. Zakon wilkołaków jeszcze bardziej mnie osłabił, bo stanowi go trójka przygłupów, które wiedzą jedynie, że mają zabijać w szczytnym celu, ale poza tym niewiele ich interesuje. Ignorancja na poziomie wieśniaków, którzy nazywali wiedźmami płonące na stosach kobiety. Chociaż oni przynajmniej nie podpalali stosu, tylko dlatego, że osoba, która miała na to ochotę, wygrała w beer ponga. Serio, żenujące strasznie. Rozumiem, że twórcy chcieli pokazać amerykańskich studentów jako grupkę wykolejonych idiotów, ale odrobinę przegięli. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Zresztą nie tylko nastoletnie postacie okazały się beznadzieje. Dorośli zachowywali się niemal równie idiotycznie. Właściwie wszyscy poza "wspaniałym Jackiem" mieli same wady. Zachowywali się w sposób niezgodny ze wzorcem, z jakim były budowane ich postacie. Po prawdzie momentami ich zachowania odbiegały od jakiejkolwiek normy. Mam wrażenie, że scenarzyści nawet przez chwile nie zadali sobie trudu, by zastanowić się JAK zachowałaby się kreowana przez nich postać w danej sytuacji, tylko najzwyczajniej w świecie robili wszystko, byle tylko pchnąć fabułę do odpowiedniego punktu. Cierpiałam, gdy oglądałam. Chociaż z drugiej strony, po co się męczyć przy robieniu bohaterów, skoro i tak byli niczym więcej, niż mięsem armatnim. Zdaje się, że ginęli całkiem przypadkowo. Jakby reżyser nadał im numerki i robił losowanie. To naprawdę słabe, ale pasowało do przeskakiwania wydarzeń. Nie jestem pewna, czy "The Order" miał wybrakowany scenariusz, czy montażysta był pijany i zapomniał wstawić kilkanaście scen, które nadałyby fabule sensu.
Chciałabym móc napisać, że fabuła była przewidywalna do bólu, ale nie mogę i to tylko dlatego, że na planie wszyscy byli wyznawcami myśli filozoficznej Fuck Logic! Miałam wrażenie, że oglądam zlepek wątków z typowych fantastycznych seriali młodzieżowych, które po połączeniu stworzyły niezjadliwą breję. Nie jestem pewna, co to właściwie miało być. Możliwe, że horror, bo choć grozy nie było, to zdecydowanie serial jest straszny. 10 odcinków koszmaru, o którym jak najszybciej chciałabym zapomnieć. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało mi się dotrwać do końca. Chyba tylko przez zaprawienie się Kiczowatymi Horrorami. Jedyne, co było dobre, to zakończenie - nie tylko dlatego, że udręka nareszcie dobiegła końca, ale także dlatego, że po raz pierwszy zwrot akcji zaskoczył mnie pozytywnie.
Podsumowując: Nie, nie i jeszcze raz nie! Na wszelki wypadek jeszcze dużymi literami dodam: NIE! Nie oglądajcie tej padaki. Nie popełniajcie moich błędów. Nie róbcie sobie tego. Idźcie obejrzeć coś porządnego. W zakładce serialowej nie brakuje pomysłów na lepsze spędzenie czasu, serio! Ba! Nawet patrzenie w ścianę przez 5 godzin może okazać się lepszą rozrywką! Zaufajcie mi! A jeśli zastanawiacie się, dlaczego tak bardzo narzekam, to są dwa powody. Po pierwsze nienawidzę zmarnowanego potencjału i niby nie jest to "Jupiter: Intronizacja" (nigdy nie wybaczę tego Wachowskim), ale w "The Order" też się tlił. Po drugie nienawidzę, gdy twórcy zlewają swoją pracę - skoro im nie zależało, to dlaczego widzowie mają się męczyć?
Życiowym celem Jacka Mortona (Jake Manley) jest dostanie się do uniwersyteckiego tajnego Bratwa Błękitnej Róży, by dzięki nim dorwać się do Edwarda Coventry (Max Martini) - swojego ojca, przez którego matka Jacka popełniła samobójstwo. Szybko wychodzi na jaw, że sekretne bractwo para się magią, a na jego czele stoi Arcy Mag, którego tak usilnie szuka chłopak. To ułatwia zarówno utrudnia, jak i ułatwia mu realizację planu zemsty. Niemniej pokusa władania magią i śliczna dziewczyna z bractwa, Alyssa (Sarah Grey) odciągają jego uwagę. Jakby tego było mało, potwór szalejący po kampusie zabija adeptów i okazuje się, że wilkołaki są tak samo realne, jak magia. Ba! Nawet mają własną organizację - Zakon Świętego Krzysztofa.
Prawda, że brzmi ciekawie? Jednak nie dajcie się nabrać! To gniot! Wiem, że najpierw trochę go Wam opisać, zbudować napięcie i dopiero na sam koniec pozbawić nadziei na dobry serial (tak jak zrobił to Netflix), ale wyjątkowo postanowiłam uprzedzić, żebyście od początku nie mieli złudzeń. The Order to dno! Nic tam nie ma sensu, a wszystkie postacie zachowują się, jakby były źle rozpisane i w sumie tak jest, ale może jednak zacznę od początku, czyli pomysłu.
Pomimo że seriale o magii, czy wilkołakach są dość liczne i często występują wspólnie, to sam związanych z nich tajnych stowarzyszeń do najpopularniejszych nie należy. Jasne, w "Legacies" jest Szkoła im. Stefana Salvatore, a Sabrina, Potter i inne magiczne dzieciaki chodzą do specjalnych magicznych szkół, jednak po raz pierwszy spotkałam się z magicznym bractwem dla mugoli. Podobał mi się ten pomysł szalenie, zwłaszcza że już sama tematyka sekretnych bractw jest dość interesująca. Niestety twórcy postanowili zrobić z tego jedynie tło. Niemal cała nauka magii (poza pierwszym zaklęciem) rozgrywa się, gdy operator kamery robi sobie przerwy. To rozczarowujące. Bardzo. Zresztą nie tylko to. Zakon wilkołaków jeszcze bardziej mnie osłabił, bo stanowi go trójka przygłupów, które wiedzą jedynie, że mają zabijać w szczytnym celu, ale poza tym niewiele ich interesuje. Ignorancja na poziomie wieśniaków, którzy nazywali wiedźmami płonące na stosach kobiety. Chociaż oni przynajmniej nie podpalali stosu, tylko dlatego, że osoba, która miała na to ochotę, wygrała w beer ponga. Serio, żenujące strasznie. Rozumiem, że twórcy chcieli pokazać amerykańskich studentów jako grupkę wykolejonych idiotów, ale odrobinę przegięli. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Zresztą nie tylko nastoletnie postacie okazały się beznadzieje. Dorośli zachowywali się niemal równie idiotycznie. Właściwie wszyscy poza "wspaniałym Jackiem" mieli same wady. Zachowywali się w sposób niezgodny ze wzorcem, z jakim były budowane ich postacie. Po prawdzie momentami ich zachowania odbiegały od jakiejkolwiek normy. Mam wrażenie, że scenarzyści nawet przez chwile nie zadali sobie trudu, by zastanowić się JAK zachowałaby się kreowana przez nich postać w danej sytuacji, tylko najzwyczajniej w świecie robili wszystko, byle tylko pchnąć fabułę do odpowiedniego punktu. Cierpiałam, gdy oglądałam. Chociaż z drugiej strony, po co się męczyć przy robieniu bohaterów, skoro i tak byli niczym więcej, niż mięsem armatnim. Zdaje się, że ginęli całkiem przypadkowo. Jakby reżyser nadał im numerki i robił losowanie. To naprawdę słabe, ale pasowało do przeskakiwania wydarzeń. Nie jestem pewna, czy "The Order" miał wybrakowany scenariusz, czy montażysta był pijany i zapomniał wstawić kilkanaście scen, które nadałyby fabule sensu.
Chciałabym móc napisać, że fabuła była przewidywalna do bólu, ale nie mogę i to tylko dlatego, że na planie wszyscy byli wyznawcami myśli filozoficznej Fuck Logic! Miałam wrażenie, że oglądam zlepek wątków z typowych fantastycznych seriali młodzieżowych, które po połączeniu stworzyły niezjadliwą breję. Nie jestem pewna, co to właściwie miało być. Możliwe, że horror, bo choć grozy nie było, to zdecydowanie serial jest straszny. 10 odcinków koszmaru, o którym jak najszybciej chciałabym zapomnieć. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało mi się dotrwać do końca. Chyba tylko przez zaprawienie się Kiczowatymi Horrorami. Jedyne, co było dobre, to zakończenie - nie tylko dlatego, że udręka nareszcie dobiegła końca, ale także dlatego, że po raz pierwszy zwrot akcji zaskoczył mnie pozytywnie.
Podsumowując: Nie, nie i jeszcze raz nie! Na wszelki wypadek jeszcze dużymi literami dodam: NIE! Nie oglądajcie tej padaki. Nie popełniajcie moich błędów. Nie róbcie sobie tego. Idźcie obejrzeć coś porządnego. W zakładce serialowej nie brakuje pomysłów na lepsze spędzenie czasu, serio! Ba! Nawet patrzenie w ścianę przez 5 godzin może okazać się lepszą rozrywką! Zaufajcie mi! A jeśli zastanawiacie się, dlaczego tak bardzo narzekam, to są dwa powody. Po pierwsze nienawidzę zmarnowanego potencjału i niby nie jest to "Jupiter: Intronizacja" (nigdy nie wybaczę tego Wachowskim), ale w "The Order" też się tlił. Po drugie nienawidzę, gdy twórcy zlewają swoją pracę - skoro im nie zależało, to dlaczego widzowie mają się męczyć?
0 Komentarze