Mówi się, że bajki uczą i wychowują. Być może ludzie, którzy to powtarzają, mają na myśli, że te proste opowieści uczą dzieci rozróżniać dobro od zła, jednak mój wypatrzony umysł podpowiada mi, że w przypadku animacji Disneya (oczywiście, że będę się czepiać akurat jego, bo nie byłabym sobą!) coś poszło nie tak i mimo wszystko nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien kazać swoim maluchom brać przykładu z pozytywnych postaci.
Zacznijmy od księżniczek, bo to najbardziej oczywisty przykład. Znudziło mi się pisanie o ich bierności i wątpliwej osobowości, a uogólnienia nie mają większego sensu, więc skupmy się na konkretnych przykładach. Śnieżka niby nauczyła nas, że jeśli coś dostaje się za darmo, to pewnie jest zepsute lub na końcówce terminu ważności, więc lepiej nie połykać, a także że konsumowanie owoców bywa zgubne, jeśli się ich dobrze nie pogryzie i ma się poważny deficyt umiejętności połykania ciał stałych. Sama jestem zaskoczona tym, jak wiele możemy się nauczyć na jej błędach!
Niestety, choć Kopciuszek przekazał nam cenną wiedzę na temat sprzątania (nieważne ile razy uprzątniesz dom i kominek, to i tak będzie to syzyfowa praca - brudu ciągle przybywa, więc lepiej to olać i spożytkować czas lepiej. Dzięki Kopciuszku!), to cała reszta nie jest już dobrym przykładem. Drogie dzieci, zacznijmy od tego, że jeśli pochodzi do Was obca staruszka, która podaje się za członka rodziny, to powinniście potwierdzić jej tożsamość (ekhm... chyba powinniście kojarzyć własną matkę chrzestną?!). A jeśli w dodatku oznajmia, że zna rozwiązanie Waszych problemów, a chwilę później widzicie, jak Wasze podarte ubrania zmieniają się w olśniewające ciuchy, dynia w karoce, a myszy w konie, to miejcie pewność, że to nie żadna krewna, tylko diler z bardzo dobrym towarem. Bajki kłamią. Przy okazji niezależnie od okoliczności, wykradanie się z domu pod nieobecność opiekunów, prędzej spowoduje, że traficie do pogotowia opiekuńczego, niż do rodziny królewskiej (wiecie jak ich obecnie mało?!).
Chociaż Arielka poleciała jeszcze dalej i zamiast do profesjonalnego chirurga, który w sterylnych warunkach przeprowadziłby skomplikowany zabieg rozszczepienia syreniego ogona na dwie w pełni sprawne kończyny, wolała się udać do podmorskiej szamanki, która w sumie mogła być handlarzem organów, bo jak inaczej wyjaśnić transakcje nogi za głos? Dlatego, jeśli już naprawdę będziecie chcieli zmieniać swoje ciało dla potencjalnego partnera, to chociaż upewnijcie się, że ma jakikolwiek dyplom zawieszony w swej grocie, a jego pacjenci nie kończą jako małe zgniłki. Albo w formie minimalnego wysiłku, chociaż zaszczepcie się na tężec. Na pocieszenie Mała Syrenka dała nam dobrego pro tipa: jeśli nie ma się pod ręką szczątki do włosów, to widelec też się nada. Trochę dłużej zajmie rozczesywanie kołtunów, ale z braku laku.
Skoro jesteśmy przy temacie zdrowia, to warto wyciągnąć lekcję z błędów Aurory znanej również jako Śpiąca Królewna. Wiecie czemu śpiąca? Ponieważ mogą wystąpić paskudne powikłania po wtykaniu palucha w igły, czy wrzeciona wątpliwego pochodzenia. Mam nadzieję, że nie muszę Wam tłumaczyć, jakie ryzyko niesie zainfekowanie się jakimś paskudztwem! Dlatego jeśli znajdziecie gdzieś strzykawkę, nie celujcie w igłę paluchem! Z kolei od jej rodziców możemy się dowiedzieć, jak katastrofalne mogą być skutki bycia nadętymi gburami, którzy z premedytacją wykluczają kogoś z imprezy, choć nawet Grażynka z odległej chatki mogła na nią wbić. To zwyczajnie wredne.
Choć miało być bez uogólnień, to na koniec warto dodać, że jeśli nie potraficie pięknie śpiewać i tańczyć, to istnieje spora szansa, że skończycie jako stare panny, bo nie będziecie potrafiły w żaden sposób zwabić do siebie faceta. Dlatego teraz garść rad na temat miłości. Uczcie się od Meridy, bo ona wraz z Elsą dają jasny przekaz wszystkim kobietom: Sama możesz sobie poradzić ze wszystkim. A przynajmniej w tym, w czym jesteś utalentowana. Fajnie mieć partnera, ale same też potrafimy być super. Oczywiście, jeśli będziemy pamiętać, by przez przypadek, czy tam z premedytacją nie otruć matki (ani kogokolwiek innego) podejrzanymi ciasteczkami od odrobinę nawiedzonej wiedźmy spotkanej w lesie (tak, Merida nie uczyła się na błędach Śnieżki). Poważnie, NIE BIERZCIE JEDZENIA OD OBCYCH... chyba że pracują w sklepie i dają je Wam na jego terenie.
Przy okazji Pocahontas nauczyła nas czegoś ważnego - uczucia się zmieniają i miłość nie zawsze jest wieczna (oglądaliście kontynuacje, prawda?), dlatego nie ma sensu brać ślubu po kilku dniach znajomości. To naprawdę istotna informacja, jeśli ktoś uczyłby się o funkcjonowaniu związków wyłącznie z filmów Disneya. Poza tym, jeśli Wasz ojciec chce komuś rozłupać czaszkę, to mimo wszystko dobrze stanąć na linii ognia, bo jest duże prawdopodobieństwo, że go to powstrzyma. Jeśli nie, no cóż... będzie za późno, żebyście mieli do mnie, czy do Pocahontas pretensje.
Osobiście najbardziej lubię rzeczy, które uczą nas księżniczki z nowszych bajek Disneya. Roszpunka przypomina, że jeśli ktoś robi nam włam na chatę, to trzeba łapać coś ciężkiego i walić intruza w łeb. To bardzo mądra rada, bo gdyby na przykład wzięła nóż, zamiast patelni, to skończyłoby się na tym, że patatająca na kucykach straż królewska musiałaby ją w kajdankach wyprowadzić z tej nieszczęsnej wieży. Ponadto ocenianie po pozorach też nie sprawdza się w 100%, co udowodniła, wchodząc do baru łotrów. I co? Mieli tam jednorożki! Dwa! Dlatego wywalcie uprzedzenia do kosza!
I choć teraz powinnam wspomnieć o tym, jak Anna z Elsą dajnie pokazały, że rodzeństwo powinno się wzajemnie wspierać (w końcu tylko nasza siostra/brat dorastały w dokładnie takim samym środowisku i zostały podobnie skrzywione przez domowe, czy tam pałacowe warunki), a Moana, że nie zawsze rodzice wiedzą, co dla nas lub losów świata najlepsze (chociaż rodzice powinni przemyśleć, czy na pewno chcecie wpajać taką wiedzę swoim pociechom), więc Ahoj Przygodo!, to jednak chciałabym zakończyć ten maraton rad zupełnie inną bohaterką: Bądźmy jak Mulan, bo Mulan wymiata!
Ps. Jeśli nie zapomnę i nie będę skończoną bułą, to za jakiś czas dostaniecie dalszy ciąg mądrości z bajek! Niemniej już teraz możecie się dzielić swoimi w komentarzach (najwyżej je Wam bezczelnie podkradnę!)
Zacznijmy od księżniczek, bo to najbardziej oczywisty przykład. Znudziło mi się pisanie o ich bierności i wątpliwej osobowości, a uogólnienia nie mają większego sensu, więc skupmy się na konkretnych przykładach. Śnieżka niby nauczyła nas, że jeśli coś dostaje się za darmo, to pewnie jest zepsute lub na końcówce terminu ważności, więc lepiej nie połykać, a także że konsumowanie owoców bywa zgubne, jeśli się ich dobrze nie pogryzie i ma się poważny deficyt umiejętności połykania ciał stałych. Sama jestem zaskoczona tym, jak wiele możemy się nauczyć na jej błędach!
Niestety, choć Kopciuszek przekazał nam cenną wiedzę na temat sprzątania (nieważne ile razy uprzątniesz dom i kominek, to i tak będzie to syzyfowa praca - brudu ciągle przybywa, więc lepiej to olać i spożytkować czas lepiej. Dzięki Kopciuszku!), to cała reszta nie jest już dobrym przykładem. Drogie dzieci, zacznijmy od tego, że jeśli pochodzi do Was obca staruszka, która podaje się za członka rodziny, to powinniście potwierdzić jej tożsamość (ekhm... chyba powinniście kojarzyć własną matkę chrzestną?!). A jeśli w dodatku oznajmia, że zna rozwiązanie Waszych problemów, a chwilę później widzicie, jak Wasze podarte ubrania zmieniają się w olśniewające ciuchy, dynia w karoce, a myszy w konie, to miejcie pewność, że to nie żadna krewna, tylko diler z bardzo dobrym towarem. Bajki kłamią. Przy okazji niezależnie od okoliczności, wykradanie się z domu pod nieobecność opiekunów, prędzej spowoduje, że traficie do pogotowia opiekuńczego, niż do rodziny królewskiej (wiecie jak ich obecnie mało?!).
Chociaż Arielka poleciała jeszcze dalej i zamiast do profesjonalnego chirurga, który w sterylnych warunkach przeprowadziłby skomplikowany zabieg rozszczepienia syreniego ogona na dwie w pełni sprawne kończyny, wolała się udać do podmorskiej szamanki, która w sumie mogła być handlarzem organów, bo jak inaczej wyjaśnić transakcje nogi za głos? Dlatego, jeśli już naprawdę będziecie chcieli zmieniać swoje ciało dla potencjalnego partnera, to chociaż upewnijcie się, że ma jakikolwiek dyplom zawieszony w swej grocie, a jego pacjenci nie kończą jako małe zgniłki. Albo w formie minimalnego wysiłku, chociaż zaszczepcie się na tężec. Na pocieszenie Mała Syrenka dała nam dobrego pro tipa: jeśli nie ma się pod ręką szczątki do włosów, to widelec też się nada. Trochę dłużej zajmie rozczesywanie kołtunów, ale z braku laku.
Jeśli tak wyglądają pacjenci po wyjściu z groty lekarza/wiedźmy, to bierzcie nogi za pas! To naprawdę powinno być oczywiste! |
Skoro jesteśmy przy temacie zdrowia, to warto wyciągnąć lekcję z błędów Aurory znanej również jako Śpiąca Królewna. Wiecie czemu śpiąca? Ponieważ mogą wystąpić paskudne powikłania po wtykaniu palucha w igły, czy wrzeciona wątpliwego pochodzenia. Mam nadzieję, że nie muszę Wam tłumaczyć, jakie ryzyko niesie zainfekowanie się jakimś paskudztwem! Dlatego jeśli znajdziecie gdzieś strzykawkę, nie celujcie w igłę paluchem! Z kolei od jej rodziców możemy się dowiedzieć, jak katastrofalne mogą być skutki bycia nadętymi gburami, którzy z premedytacją wykluczają kogoś z imprezy, choć nawet Grażynka z odległej chatki mogła na nią wbić. To zwyczajnie wredne.
Choć miało być bez uogólnień, to na koniec warto dodać, że jeśli nie potraficie pięknie śpiewać i tańczyć, to istnieje spora szansa, że skończycie jako stare panny, bo nie będziecie potrafiły w żaden sposób zwabić do siebie faceta. Dlatego teraz garść rad na temat miłości. Uczcie się od Meridy, bo ona wraz z Elsą dają jasny przekaz wszystkim kobietom: Sama możesz sobie poradzić ze wszystkim. A przynajmniej w tym, w czym jesteś utalentowana. Fajnie mieć partnera, ale same też potrafimy być super. Oczywiście, jeśli będziemy pamiętać, by przez przypadek, czy tam z premedytacją nie otruć matki (ani kogokolwiek innego) podejrzanymi ciasteczkami od odrobinę nawiedzonej wiedźmy spotkanej w lesie (tak, Merida nie uczyła się na błędach Śnieżki). Poważnie, NIE BIERZCIE JEDZENIA OD OBCYCH... chyba że pracują w sklepie i dają je Wam na jego terenie.
Zdjęcie poglądowe: Co robić z włamywaczem! |
Osobiście najbardziej lubię rzeczy, które uczą nas księżniczki z nowszych bajek Disneya. Roszpunka przypomina, że jeśli ktoś robi nam włam na chatę, to trzeba łapać coś ciężkiego i walić intruza w łeb. To bardzo mądra rada, bo gdyby na przykład wzięła nóż, zamiast patelni, to skończyłoby się na tym, że patatająca na kucykach straż królewska musiałaby ją w kajdankach wyprowadzić z tej nieszczęsnej wieży. Ponadto ocenianie po pozorach też nie sprawdza się w 100%, co udowodniła, wchodząc do baru łotrów. I co? Mieli tam jednorożki! Dwa! Dlatego wywalcie uprzedzenia do kosza!
I choć teraz powinnam wspomnieć o tym, jak Anna z Elsą dajnie pokazały, że rodzeństwo powinno się wzajemnie wspierać (w końcu tylko nasza siostra/brat dorastały w dokładnie takim samym środowisku i zostały podobnie skrzywione przez domowe, czy tam pałacowe warunki), a Moana, że nie zawsze rodzice wiedzą, co dla nas lub losów świata najlepsze (chociaż rodzice powinni przemyśleć, czy na pewno chcecie wpajać taką wiedzę swoim pociechom), więc Ahoj Przygodo!, to jednak chciałabym zakończyć ten maraton rad zupełnie inną bohaterką: Bądźmy jak Mulan, bo Mulan wymiata!
Nie bądźcie buły - zalajkujcie fapage, gdzie każda niedziela jest bajeczna, a pozostałe dni tygodnia też są świetne!
Ps. Jeśli nie zapomnę i nie będę skończoną bułą, to za jakiś czas dostaniecie dalszy ciąg mądrości z bajek! Niemniej już teraz możecie się dzielić swoimi w komentarzach (najwyżej je Wam bezczelnie podkradnę!)
0 Komentarze