W serii The Story of Books dotarliśmy już do momentu, gdy wysłaliście swoją książkę do wydawcy, więc pewnie jesteście ciekawi, co dalej się dzieje z Waszą propozycją wydawniczą. Zwłaszcza że od tego momentu waży się Wasz los, gdy osoby za kurtyną decydują, czy książka zostanie wydana. Czas uchylić rąbka tajemnicy i odpowiedzieć na pytanie, kto i jak podejmuje tę istotną decyzję.
Z artykułu "Jak wysłać książkę do wydawnictwa" dowiedzieliście się, że do Wydawnictwa SQN trafia około 100 propozycji wydawniczych miesięcznie. Wyobraźcie sobie, że mielibyście przeczytać 100 książek w miesiącu, czyli około 3 - 3,5 książki na dzień. Na moje oko to niewykonalne. Nawet dzieląc się tytułami na wszystkich zatrudnionych w wydawnictwie byłoby to dość trudne i znacząco utrudniałoby wykonywanie pozostałych prac. Dlatego konspekt jest tak ważny, bo w dużej mierze to on wpływa na to, czy danemu tytułowi poświęci się więcej czasu. Gdy zainteresuje na tyle, by sięgnąć po całość i dopiero wtedy zdecydować co zrobić z książką.
Nikogo nie zaskoczę, gdy napiszę, że wszystko zależy od oceny, a oceną książki są recenzje. Czym są recenzje wszyscy doskonale wiecie, bo nawet na Różowym Blogu jest ich cała masa. Być może są wśród Was osoby, które udało mi się taką recenzją przekonać do zakupu danego tytułu lub zniechęcić, jeśli był gniotem. Różnica między publikowanymi przeze mnie recenzjami a recenzjami wewnętrznymi jest jednak zasadnicza. Przede wszystkim czytacie tu o książkach, które już możecie kupić w księgarniach lub wydrukowane grzecznie czekają w magazynach na swój debit. Skąd więc wydawnictwa biorą recenzje niewydanych książek i skąd mogą wiedzieć, jak czytelnicy na nie zareagują? Odpowiedź jest zaskakująco prosta - zatrudniają recenzentów wewnętrznych.
Recenzenci wewnętrzni mają za zadanie powiedzieć wydawnictwu, czy powinien się zainteresować wydaniem książki, dlatego dostają plik z Waszą książką i nic poza tym. Nie mają wglądu w przesłany przez Was konspekt, czy informacje o autorze (czasami nie znają nawet jego nazwiska, a jedynie tytuł książki). W stosunkowo krótkim terminie muszą przeczytać ją od deski do deski, a następnie ją zrecenzować według narzuconych przez wydawcę kryteriów. Około trzystronicowe recenzje wewnętrzne, od których waży się Wasz los, muszą zawierać m.in. krótkie streszczenie fabuły, wady i zalety książki, porównanie do innych tytułów już opublikowanych na rynku oraz wskazaną grupę docelową. Innymi słowy, niewiele się to różni od moich typowych recenzji poza tym, że ja mogę na blogu popłynąć, zamiast pisać zwięźle i merytorycznie.
Inną istotną różnicą jest to, że recenzenci wewnętrzni muszą zachować poufność, co jest w pełni zrozumiałe, skoro na tym etapie żadna umowa z autorem nie jest podpisana i równie dobrze inny recenzent wewnętrzny zatrudniony przez inne wydawnictwo może w tym samym czasie zdradzać swojemu zleceniodawcy, czy jest sens wspomnianą umowę podpisywać. Niestety z tego samego powodu, gdy rozmawiałam z recenzentką wewnętrzną, nie była mi w stanie zdradzić zbyt wielu tajemnic. Udało mi się jednak dowiedzieć, że w jej przypadku te książki, które rekomendowała, zostały wydane, a te, do których odniosła się negatywnie nie, a przynajmniej poza jedną. Ten przypadek jest o tyle ciekawy, że choć pomysł na fabułę i bohaterów przypadł jej do gustu, tak samo wykonanie pozostawiało wiele do życzenia i wymagało sporo pracy redaktorskiej. Ten tytuł ostatecznie został odrzucony przez zatrudniające ją wydawnictwo, lecz kilka miesięcy później ukazał się nakładem innego. Niestety nie udało mi się dowiedzieć, czy wersja, która trafiła w ręce czytelników, przeszła gruntowne poprawki.
Niemniej nawet biorąc pod uwagę recenzje wewnętrzne, wydawcy wciąż muszą zrobić własną selekcję, a przy tym nie wszystkie wydawnictwa zatrudniają recenzentów wewnętrznych, lecz zdają się na własne opinie. Dlatego postanowiłam zapytać Wydawnictwo SQN o to, jak wygląda to z ich perspektywy.
Gosiarella: Jak wiele osób czyta propozycje wydawnicze?
SQN: Zazwyczaj propozycje wydawnicze czyta kilka osób. Jeśli są zgodne w swojej ocenie – przechodzimy do dalszych rozmów z autorem lub odrzucamy propozycję. Jeśli głosy są podzielone, przyglądamy się książce bliżej, staramy się znaleźć w wydawnictwie kogoś, kto mógłby być jej odbiorcą, i prosimy taką osobę o zdanie.
Gosiarella: Celujecie w trendy czy oryginalne pomysły?
SQN: Oczywiście obserwujemy trendy i staramy się znaleźć propozycje, które wpisywałyby się w aktualną modę na czytanie i stoją na dobrym poziomie, ale bardzo często zauracza nas sam pomysł i decydujemy się na wydanie takiej książki bez oglądania się na trendy, bo w nią po prostu wierzymy.
Gosiarella: Jak podejmowana jest ostateczna decyzja w sprawie tego, czy książka zostanie wydana?
SQN: Zazwyczaj decyzję o wydaniu książki podejmuje redakcja, biorąc pod uwagę nasze plany wydawnicze i dopasowanie propozycji do charakteru wydawnictwa.
Z powyższego powinniście wyciągnąć dwie istotne wskazówki. Po pierwsze dopieśćcie swój konspekt, by był na tyle przekonujący, by nie można było przejść obok niego obojętnie. Po drugie załatwcie sobie Beta Readerów, aby wskazali Wam wszystkie błędy, nim recenzent wewnętrzny przekaże je wydawnictwu. Przy okazji warto również dopieścić pierwsze rozdziały, by mieć pewność, że wciągną na tyle, by nie można było się od książki odkleić, co zresztą potwierdziło Wydawnictwo SQN, gdy zapytałam o to, ile rozdziałów wystarczy, by podjąć decyzję o odrzuceniu lub wydaniu całości:
„Czasem, jeśli tematyka książki nie wydaje się mieć wielkiego potencjału, a jakość tekstu nie stoi na najwyższym literacko poziomie, wystarczą rozdział lub dwa. Zdarza się jednak, że temat jest istotny i ma duży potencjał, więc recenzujemy całą.”
Od siebie dodam tylko, że warto przeczytać swoją książkę przynajmniej dwukrotnie po napisaniu i przerabiać do momentu, aż będziecie pewni każdego zdania i każdej kropki, a dla pewności zawsze możecie poprosić o pomoc profesjonalistów (np. z Wydaj TO!), którzy na Wasze własne potrzeby zapoznają się z Waszą książką i napiszą rozległą recenzję wewnętrzną, wskazując m.in. jej najmocniejsze i najsłabsze strony, czy choćby co jeszcze moglibyście poprawić. W końcu samo wydanie książki nie powinno być celem, lecz stworzenie powieści, która podbije serca ludzi — od recenzentów po zwykłych czytelników.
Z artykułu "Jak wysłać książkę do wydawnictwa" dowiedzieliście się, że do Wydawnictwa SQN trafia około 100 propozycji wydawniczych miesięcznie. Wyobraźcie sobie, że mielibyście przeczytać 100 książek w miesiącu, czyli około 3 - 3,5 książki na dzień. Na moje oko to niewykonalne. Nawet dzieląc się tytułami na wszystkich zatrudnionych w wydawnictwie byłoby to dość trudne i znacząco utrudniałoby wykonywanie pozostałych prac. Dlatego konspekt jest tak ważny, bo w dużej mierze to on wpływa na to, czy danemu tytułowi poświęci się więcej czasu. Gdy zainteresuje na tyle, by sięgnąć po całość i dopiero wtedy zdecydować co zrobić z książką.
Nikogo nie zaskoczę, gdy napiszę, że wszystko zależy od oceny, a oceną książki są recenzje. Czym są recenzje wszyscy doskonale wiecie, bo nawet na Różowym Blogu jest ich cała masa. Być może są wśród Was osoby, które udało mi się taką recenzją przekonać do zakupu danego tytułu lub zniechęcić, jeśli był gniotem. Różnica między publikowanymi przeze mnie recenzjami a recenzjami wewnętrznymi jest jednak zasadnicza. Przede wszystkim czytacie tu o książkach, które już możecie kupić w księgarniach lub wydrukowane grzecznie czekają w magazynach na swój debit. Skąd więc wydawnictwa biorą recenzje niewydanych książek i skąd mogą wiedzieć, jak czytelnicy na nie zareagują? Odpowiedź jest zaskakująco prosta - zatrudniają recenzentów wewnętrznych.
Recenzenci wewnętrzni mają za zadanie powiedzieć wydawnictwu, czy powinien się zainteresować wydaniem książki, dlatego dostają plik z Waszą książką i nic poza tym. Nie mają wglądu w przesłany przez Was konspekt, czy informacje o autorze (czasami nie znają nawet jego nazwiska, a jedynie tytuł książki). W stosunkowo krótkim terminie muszą przeczytać ją od deski do deski, a następnie ją zrecenzować według narzuconych przez wydawcę kryteriów. Około trzystronicowe recenzje wewnętrzne, od których waży się Wasz los, muszą zawierać m.in. krótkie streszczenie fabuły, wady i zalety książki, porównanie do innych tytułów już opublikowanych na rynku oraz wskazaną grupę docelową. Innymi słowy, niewiele się to różni od moich typowych recenzji poza tym, że ja mogę na blogu popłynąć, zamiast pisać zwięźle i merytorycznie.
Inną istotną różnicą jest to, że recenzenci wewnętrzni muszą zachować poufność, co jest w pełni zrozumiałe, skoro na tym etapie żadna umowa z autorem nie jest podpisana i równie dobrze inny recenzent wewnętrzny zatrudniony przez inne wydawnictwo może w tym samym czasie zdradzać swojemu zleceniodawcy, czy jest sens wspomnianą umowę podpisywać. Niestety z tego samego powodu, gdy rozmawiałam z recenzentką wewnętrzną, nie była mi w stanie zdradzić zbyt wielu tajemnic. Udało mi się jednak dowiedzieć, że w jej przypadku te książki, które rekomendowała, zostały wydane, a te, do których odniosła się negatywnie nie, a przynajmniej poza jedną. Ten przypadek jest o tyle ciekawy, że choć pomysł na fabułę i bohaterów przypadł jej do gustu, tak samo wykonanie pozostawiało wiele do życzenia i wymagało sporo pracy redaktorskiej. Ten tytuł ostatecznie został odrzucony przez zatrudniające ją wydawnictwo, lecz kilka miesięcy później ukazał się nakładem innego. Niestety nie udało mi się dowiedzieć, czy wersja, która trafiła w ręce czytelników, przeszła gruntowne poprawki.
Niemniej nawet biorąc pod uwagę recenzje wewnętrzne, wydawcy wciąż muszą zrobić własną selekcję, a przy tym nie wszystkie wydawnictwa zatrudniają recenzentów wewnętrznych, lecz zdają się na własne opinie. Dlatego postanowiłam zapytać Wydawnictwo SQN o to, jak wygląda to z ich perspektywy.
Gosiarella: Jak wiele osób czyta propozycje wydawnicze?
SQN: Zazwyczaj propozycje wydawnicze czyta kilka osób. Jeśli są zgodne w swojej ocenie – przechodzimy do dalszych rozmów z autorem lub odrzucamy propozycję. Jeśli głosy są podzielone, przyglądamy się książce bliżej, staramy się znaleźć w wydawnictwie kogoś, kto mógłby być jej odbiorcą, i prosimy taką osobę o zdanie.
Gosiarella: Celujecie w trendy czy oryginalne pomysły?
SQN: Oczywiście obserwujemy trendy i staramy się znaleźć propozycje, które wpisywałyby się w aktualną modę na czytanie i stoją na dobrym poziomie, ale bardzo często zauracza nas sam pomysł i decydujemy się na wydanie takiej książki bez oglądania się na trendy, bo w nią po prostu wierzymy.
Gosiarella: Jak podejmowana jest ostateczna decyzja w sprawie tego, czy książka zostanie wydana?
SQN: Zazwyczaj decyzję o wydaniu książki podejmuje redakcja, biorąc pod uwagę nasze plany wydawnicze i dopasowanie propozycji do charakteru wydawnictwa.
Z powyższego powinniście wyciągnąć dwie istotne wskazówki. Po pierwsze dopieśćcie swój konspekt, by był na tyle przekonujący, by nie można było przejść obok niego obojętnie. Po drugie załatwcie sobie Beta Readerów, aby wskazali Wam wszystkie błędy, nim recenzent wewnętrzny przekaże je wydawnictwu. Przy okazji warto również dopieścić pierwsze rozdziały, by mieć pewność, że wciągną na tyle, by nie można było się od książki odkleić, co zresztą potwierdziło Wydawnictwo SQN, gdy zapytałam o to, ile rozdziałów wystarczy, by podjąć decyzję o odrzuceniu lub wydaniu całości:
„Czasem, jeśli tematyka książki nie wydaje się mieć wielkiego potencjału, a jakość tekstu nie stoi na najwyższym literacko poziomie, wystarczą rozdział lub dwa. Zdarza się jednak, że temat jest istotny i ma duży potencjał, więc recenzujemy całą.”
Od siebie dodam tylko, że warto przeczytać swoją książkę przynajmniej dwukrotnie po napisaniu i przerabiać do momentu, aż będziecie pewni każdego zdania i każdej kropki, a dla pewności zawsze możecie poprosić o pomoc profesjonalistów (np. z Wydaj TO!), którzy na Wasze własne potrzeby zapoznają się z Waszą książką i napiszą rozległą recenzję wewnętrzną, wskazując m.in. jej najmocniejsze i najsłabsze strony, czy choćby co jeszcze moglibyście poprawić. W końcu samo wydanie książki nie powinno być celem, lecz stworzenie powieści, która podbije serca ludzi — od recenzentów po zwykłych czytelników.
Klikajcie, by być na bieżąco:
Ps. Kolejny odcinek serii The Story of Books już niebawem, a w nim o podpisywaniu umowy z wydawnictwem, więc jeśli macie jakieś pytania, to wiecie co robić! Swoje pytania możecie podrzucać tutaj w komentarzach lub na tajnej grupie ARS na Facebooku.
0 Komentarze