Spektakularne kosmiczne bitwy i desperackie ucieczki, rodząca się pierwsza miłość w czasie zaciekłej walki o przetrwanie oraz Sztuczna Inteligencja, która bez skrupułów zabija tysiące bezbronnych osób, by uratować innych - to wszystko i znacznie więcej znaleźliśmy w dwóch poprzednich Folderach Illuminae. Teraz nadszedł czas na zakończenie tej historii, która znajduje się na linii startu.
Po dramatycznej kosmicznej przeprawie z Kerenzy z "Illuminae" i ataku na stacje skoku Heimdall z "Geminy" droga ucieczki została odcięta, przez co bohaterowie nie mają innego wyjścia, niż na pokładzie Mao wrócić na planetę napadniętą przez BeiTech. Z "Obsidio" dowiadujemy się, że część mieszkańców Kerenzy przetrwała atak i została zmuszona do pracy na rzecz oprawcy, by ten mógł przywrócić sprawność swojej mobilnej stacji skoku, a następnie zakończyć zadanie (czyt. wymordować ludność cywilną i wrócić do domu).
Jay Kristoff i Amie Kaufman przyzwyczaili nas, że każdy z tomów serii skupia się na historii innych bohaterów. Wpierw dostaliśmy Kady i Ezrę, a następnie Hannę i Nika. Tym razem jest podobnie, lecz nie do końca. Pojawia się masa dokumentów opisujących działalność ruch oporu z Kerenzy oraz żołnierzy, którzy okupują planetę. Wśród pierwszej grupy znajduje się Ash Grant (kuzynka Kady), która przypadkowo spotyka swoją pierwszą miłość, Rhysa, który tak się składa pracujące dla jej wroga. Ich historia nie jest tak zbudowana, jak poprzednich bohaterów, których dotąd poznaliśmy, ponieważ dokumenty z Kerenzy przeplatają się z materiałami dotyczącymi wydarzeń z Mao, gdzie Kady, Ezra, Hanna, Nik i pozostali ocaleni, jak zwykle walczą z czasem, by przetrwać. Podoba mi się, że tym razem autorzy dali nam możliwość śledzenia losów bohaterów, których znam i lubię. Liczyłam na to, więc jestem zadowolona, lecz nie zmienia to faktu, że przez rozbicie książki na dwie historie rozgrywające się jednocześnie, historia Ash i Rhysa nie miała szansy urzec mnie, tak jak dwóch poprzednich par. Niemniej nie żałuję, zwłaszcza że dzięki temu było więcej AIDANa.
Na bloga! Uwielbiam ten psychopatyczny system i przez całą książkę sprawdzałam, kiedy znów pojawią się czarne strony z jego przemyśleniami. I znów wyszło, że coś z moją moralnością poszło nie tak (osobiście uważam, że wszystko z nią w porządku, ale to subiektywna opinia), bo wcale nie mam AIDANa za potwora. Przynajmniej nie w tym tomie. W obliczu problemów toczących Mao też jedynym rozwiązaniem, jakie przyszło mi do głowy, było to, które wykorzystał AIDAN. Zresztą nie będę zdradzała szczegółów, bo już zalatuje to spoilerem. Mam jedynie nadzieję, że "Memento", czyli nowelka poświęcona początkom istnienia AIDANa zostanie wydana w Polsce.
"Obsidio" kończy Foldery Illuminae, więc porozmawiajmy o zakończeniu. [Spoiery] Szczerze mówiąc, czegoś mi w nim zabrakło. Niby wszystko jest poprawne, ale... Mam problem z rozprawą przeciwko BeiTechowi, która kończy się uznaniem winy korporacji i skazaniem członków zarządu, czyli niby sąd zrobił swoje. Niestety mi to nie wystarcza, bo jaka kara byłaby sprawiedliwa wobec zbrodni, której się dopuścili? Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy osób zginęło przez pazerność korporacji. Pamiętajcie, że rozmawiamy w większości o ludności cywilnej, która została zbombardowana, potraktowana bronią biologiczną, stawiana przed plutonem egzekucyjnym i rozstrzeliwana, a następnie wrzucana na kupę do masowych mogił. By zatuszować skale zbrodni, odcięto od Centrum system planetarny, czyli kolejną populację ludzi na innych planetach. Jaką wymierza się za to karę? Tego żaden z autorów nie napisał. Nie napisali również, co się stało z ocalonymi żołnierzami BeiTechu, którzy bez mrugnięcia okiem strzelali zarówno do tysięcy ludzi (wiadomo tyle ofiar to już statystyka), jak i do bezbronnych dzieci (pojedyncze przypadki pokazują bestialstwo). Może się czepiam szczegółów, ale skoro Foldery Illuminae miały być dokumentacją tych zbrodni, którą mieli wykorzystać w sądzie, a stenogram procesu przewija się przez wszystkie tomy, to liczyłam, że porządne domknięcie tej kwestii, a także wątku z matką Ezry, bo właściwie przez pryzmat całości wydaje się to zbędnym dodatkiem, który niczego nie wnosi. I to mój jedyny zarzut wobec serii.
Innymi słowy, poza tym, że życzyłabym sobie nieco bardziej rozbudowanego zakończenia, uważam "Obsidio" za doskonałą lekturę, którą czyta się świetnie. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak wciągające okazało się czytanie historii opisanej za pomocą raportów, maili, zapisów z czatów, czy obrazków. Jay Kristoff i Amie Kaufman świetnie przemyśleli każdy szczegół swojej trylogii i sprawili, że porusza nie tylko wyobraźnie. Historie przedstawiane z różnych perspektyw są poruszające, przedstawiają punkt widzenia osób, których zazwyczaj oceniamy zero-jedynkowo i pokazuje, że istnieje coś pomiędzy nimi. Dlatego, jeśli macie ochotę na niesamowitą opowieść, która zawiera wszystko, co powinna zawierać w sobie prawdziwa space opera i każda dobra książka, to zdecydowanie polecam Foldery Illuminae!
Po dramatycznej kosmicznej przeprawie z Kerenzy z "Illuminae" i ataku na stacje skoku Heimdall z "Geminy" droga ucieczki została odcięta, przez co bohaterowie nie mają innego wyjścia, niż na pokładzie Mao wrócić na planetę napadniętą przez BeiTech. Z "Obsidio" dowiadujemy się, że część mieszkańców Kerenzy przetrwała atak i została zmuszona do pracy na rzecz oprawcy, by ten mógł przywrócić sprawność swojej mobilnej stacji skoku, a następnie zakończyć zadanie (czyt. wymordować ludność cywilną i wrócić do domu).
Jay Kristoff i Amie Kaufman przyzwyczaili nas, że każdy z tomów serii skupia się na historii innych bohaterów. Wpierw dostaliśmy Kady i Ezrę, a następnie Hannę i Nika. Tym razem jest podobnie, lecz nie do końca. Pojawia się masa dokumentów opisujących działalność ruch oporu z Kerenzy oraz żołnierzy, którzy okupują planetę. Wśród pierwszej grupy znajduje się Ash Grant (kuzynka Kady), która przypadkowo spotyka swoją pierwszą miłość, Rhysa, który tak się składa pracujące dla jej wroga. Ich historia nie jest tak zbudowana, jak poprzednich bohaterów, których dotąd poznaliśmy, ponieważ dokumenty z Kerenzy przeplatają się z materiałami dotyczącymi wydarzeń z Mao, gdzie Kady, Ezra, Hanna, Nik i pozostali ocaleni, jak zwykle walczą z czasem, by przetrwać. Podoba mi się, że tym razem autorzy dali nam możliwość śledzenia losów bohaterów, których znam i lubię. Liczyłam na to, więc jestem zadowolona, lecz nie zmienia to faktu, że przez rozbicie książki na dwie historie rozgrywające się jednocześnie, historia Ash i Rhysa nie miała szansy urzec mnie, tak jak dwóch poprzednich par. Niemniej nie żałuję, zwłaszcza że dzięki temu było więcej AIDANa.
"Zło to tylko punkt widzenia.
We własnej opowieści złoczyńca to zawsze bohater.
We własnej opowieści złoczyńca to zawsze bohater.
A definicja "zła" i "dobra" bezustannie zmieniają się
na niestałych prądach ludzkiej moralności"
Na bloga! Uwielbiam ten psychopatyczny system i przez całą książkę sprawdzałam, kiedy znów pojawią się czarne strony z jego przemyśleniami. I znów wyszło, że coś z moją moralnością poszło nie tak (osobiście uważam, że wszystko z nią w porządku, ale to subiektywna opinia), bo wcale nie mam AIDANa za potwora. Przynajmniej nie w tym tomie. W obliczu problemów toczących Mao też jedynym rozwiązaniem, jakie przyszło mi do głowy, było to, które wykorzystał AIDAN. Zresztą nie będę zdradzała szczegółów, bo już zalatuje to spoilerem. Mam jedynie nadzieję, że "Memento", czyli nowelka poświęcona początkom istnienia AIDANa zostanie wydana w Polsce.
"Obsidio" kończy Foldery Illuminae, więc porozmawiajmy o zakończeniu. [Spoiery] Szczerze mówiąc, czegoś mi w nim zabrakło. Niby wszystko jest poprawne, ale... Mam problem z rozprawą przeciwko BeiTechowi, która kończy się uznaniem winy korporacji i skazaniem członków zarządu, czyli niby sąd zrobił swoje. Niestety mi to nie wystarcza, bo jaka kara byłaby sprawiedliwa wobec zbrodni, której się dopuścili? Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy osób zginęło przez pazerność korporacji. Pamiętajcie, że rozmawiamy w większości o ludności cywilnej, która została zbombardowana, potraktowana bronią biologiczną, stawiana przed plutonem egzekucyjnym i rozstrzeliwana, a następnie wrzucana na kupę do masowych mogił. By zatuszować skale zbrodni, odcięto od Centrum system planetarny, czyli kolejną populację ludzi na innych planetach. Jaką wymierza się za to karę? Tego żaden z autorów nie napisał. Nie napisali również, co się stało z ocalonymi żołnierzami BeiTechu, którzy bez mrugnięcia okiem strzelali zarówno do tysięcy ludzi (wiadomo tyle ofiar to już statystyka), jak i do bezbronnych dzieci (pojedyncze przypadki pokazują bestialstwo). Może się czepiam szczegółów, ale skoro Foldery Illuminae miały być dokumentacją tych zbrodni, którą mieli wykorzystać w sądzie, a stenogram procesu przewija się przez wszystkie tomy, to liczyłam, że porządne domknięcie tej kwestii, a także wątku z matką Ezry, bo właściwie przez pryzmat całości wydaje się to zbędnym dodatkiem, który niczego nie wnosi. I to mój jedyny zarzut wobec serii.
Innymi słowy, poza tym, że życzyłabym sobie nieco bardziej rozbudowanego zakończenia, uważam "Obsidio" za doskonałą lekturę, którą czyta się świetnie. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak wciągające okazało się czytanie historii opisanej za pomocą raportów, maili, zapisów z czatów, czy obrazków. Jay Kristoff i Amie Kaufman świetnie przemyśleli każdy szczegół swojej trylogii i sprawili, że porusza nie tylko wyobraźnie. Historie przedstawiane z różnych perspektyw są poruszające, przedstawiają punkt widzenia osób, których zazwyczaj oceniamy zero-jedynkowo i pokazuje, że istnieje coś pomiędzy nimi. Dlatego, jeśli macie ochotę na niesamowitą opowieść, która zawiera wszystko, co powinna zawierać w sobie prawdziwa space opera i każda dobra książka, to zdecydowanie polecam Foldery Illuminae!
Więcej książek i opinii o nich znajdziecie na Instagramie, ale ostrzegam: tam poziom mojego entuzjazmu momentami może być przytłaczający, więc jeśli Wam to nie straszne, to obserwujcie do woli!
0 Komentarze