Looking For Anything Specific?

Header Ads

The Untamed, czyli diabeł nie taki straszny, jak go malują

The Grandmaster of Demonic Cultivation

Gdyby ktoś mi powiedział, że powinnam obejrzeć chińską dramę nakręconą (i ocenzurowaną) na podstawie nowelki BL, nie rzuciłabym wszystkiego, by włączyć play. Głównie dlatego, że mam średnie zaufanie do c-dram, a z BL nie miałam jeszcze żadnego kontaktu. Na szczęście, gdy polecano mi "The Untamed" obiecano mi jedynie, że będę fangirlować jak głupia i nie będę w stanie oderwać się od ekranu przez 50 odcinków, a jako że do fangirl mi daleko, byłam ciekawa czy rzeczywiście obietnica zostanie spełniona. Po nieodrywaniu się od ekranu przez 50 odcinków, obiecuję Wam to samo.


[Jeśli dotąd nie oglądaliście c-dram, to polecam przed włączeniem przeczytać Chińskie dramy vs koreańskie: Różnice i pierwsze wrażenia]

Historia zaczyna się 16 lat po śmierci PatriarchyYiling, czyli Wei WuXiana (Xiao Zhan) - postaci tak znienawidzonej przez ludzkość, że po niemal dwóch dekadach od jego śmierci wciąż straszy się nim dzieci i pilnuje, by jego dusza nie opętała ludzkiego ciała. Można śmiało powiedzieć, że Wei Wuxian jest takim ich Voldemortem, któremu przypisuje się śmierć trzech lub czterech tysięcy ludzi (w zależności kogo spytacie), mordowanie króliczków (dobra, to akurat zmyśliłam, ale pewnie nikt by się nie zdziwił) i ogólnie całe zło tego świata. Jest tak złą sławą owiany, że młody panicz Mo przywołuje go z martwych jak złego ghoula, składając swoje życie w ofierze, by ten po swym powrocie zabił ludzi, którzy go dręczyli. Teraz uważajcie, bo pokażę Wam tego demona w ludzkim ciele. Wystarczy na niego zerknąć, by wyrwał Wam serce z piersi! Gotowi?

Drama The Untamed
I co? Piszczycie na widok tego uosobienia zła i plugastwa, prawda?! Ja piszczę bardzo.

Skoro macie już pewne wyobrażenie na temat WWX, możemy przejść do uprzedzenia, że pierwsze odcinki są dość trudne do połapania się w fabule, a sam początek może się okazać dość odrzucający przez zastraszającą ilość bardzo podobnych do siebie postaci. Na całe szczęście początkowo musicie zwrócić uwagę jedynie na dwóch - Wei Wuxiana i jego soulmate'a Lan Zhana (Wang Yibo), czyli odzianego na biało Pana Niosącego Światło, który będzie naparzał w złe duchy grając na cytrze. W sumie łatwiej będzie Wam go rozpoznać, jeśli poszukacie bohatera, który ma niemal niezmienny wyraz twarzy i ucieka przed lub biega za nim WWX.

Niemniej wracając do fabuły, po paru odcinkach drama cofa nas w czasie o dwie dekady, gdy wszyscy młodzi kultuwatorzy z najpotężniejszych rodów przybywają do Zacisza Obłoków, by pobierać nauki, jak na przyszłych przywódców klanów przystało. W tym samym czasie dochodzi do wielu podejrzanych incydentów i wzmożonej aktywności złych duchów (twórcy nazywają ich marionetkami, ale to duchowe zombie! Mam nadzieję, że znowu piszczycie!), które są bezpośrednio powiązane z przesiąkniętym złem fragmentem metalu, który trafia w ręce przywódcy klanu Wen. Chciałabym Wam zdradzić więcej, ale to wiąże się z licznymi spoilerami, dlatego jedynie zapewnię Was, że w "The Untamed" jest cała masa złowieszczych intryg, walk i tajemnic, które stopniowo muszą odkryć główni bohaterowie, by oczyścić imię Wei Wuxiana. Innymi słowy nie będziecie się nudzić!

[Mała ściąga z pięciu najpotężniejszych rodów, która pozwoli Wam się połapać w głównych graczach]
Drama The Untamed
Sekta Jiang z Przystani Lotosów nosi fioletowe szaty (Wei jest adoptowany, więc trochę się wyróżnia i nosi własne nazwisko)
Drama The Untamed
Sekta Lan z Zacisza Obłoków nosi białe szaty (przywódcy błękitne) i przepaskę na czole, a przy tym są śmiertelnie poważni.
Drama The Untamed
Sekta Wen nosi się na czerwono z czarnymi elementami, zapewne dlatego, że dzięki temu lepiej maskują krew na ubraniach.
Drama The Untamed
Sekta Jin z Góry Złotego Jednorożca nosi się w złocie, bo lubią się puszyć i są niezmiernie bogaci.
Drama The Untamed
Sekta Nie nosi się na szaro i jej przedstawiciele powinni słynąć z siły

Warto wspomnieć, że "The Untamed" jest c-dramą, a co bardziej przerażające web dramą. Zazwyczaj oznacza to, że poziom produkcji i budżet są znacznie niższe, niż w przypadku telewizyjnych. Zazwyczaj. W trakcie oglądania nie widziałam różnicy. Jedyną czerwoną flagą i zarazem jedyną  poważną wadą tej dramy są tak koszmarne efekty specjalne, że lepsze widziałam w Kiczowatych Horrorach. Poważnie. Miecze jeszcze przed uderzeniem w scenach walki drżą jak liście na wietrze i widać wyraźnie, że koło metalu nawet nie stały. Ludzie z odrąbanymi rękami wyglądają, jakby wymienili się na korpus z manekinem. No dramat. Niemniej sceny i krajobrazy są nakręcone wprost przepięknie i z wielką starannością, a to nie jedyne pozytywne zaskoczenie. Aktorzy są rewelacyjni i mam tu na myśli zarówno ich dopasowanie do wyglądu oryginałów, jak i grę aktorską. Zdecydowanie są podstawy, by wierzyć, że producenci byli zagorzałymi fanami i starali się, jak mogli, by nawet w niesprzyjających warunkach dołożyć wszelkich starań, by ta historia nie ucierpiała i podbiła serca widzów. 

Zresztą aktorzy również włożyli w swoje postacie całe serce i talent.  Nie wyobrażam sobie, by Wei Wuxiana grał ktokolwiek poza Xiao Zhan. Pomijając jak urocze stroi miny, to od dawna nie widziałam tak utalentowanego aktora. Tym bardziej w chińskich produkcjach, gdzie aktorki zazwyczaj przypominają drewno. A skoro o tym mowa, to Wang Yibo również należy pochwalić. Postać Lan Zhana wymagała od niego grobowej miny, ale po kilkunastu odcinkach przyzwyczajania się do niego, najdrobniejsza zmiana mimiki twarzy wyrażała więcej, niż słowa. Cudne! Miny i facepalmy bez używania dłoni przez Wang Zhuochenga zasługują na właśną kompilację na YT. Dodatkowo wchodzenie po schodach Zhu Zanjin grającego Jin Guangyao było mistrzostwem świata. Słowo daję, że po raz pierwszy widziałam tak creepy scenę, która opierała się wyłącznie na wychodzeniu po schodach! Po prawdzie każdego aktora z osobna mogłabym pochwalić za występ w tej dramie. Przysięgam, że nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek oglądała produkcje z tak utalentowaną obsadą. Postaci w "The Untamed" jest zastraszająca ilość, lecz dzięki rewelacyjnej kreacji każda z nich wyróżnia się czymś szczególnym. Biję brawa i pokłony!

Drama The Untamed
Rozpoznacie ich nawet jeśli przebiorą się za krzak. 

Nie sposób również nie wspomnieć o scenarzystach, którzy ładnie przeplatali ze sobą wątki, tak by historia zgrabnie się ze sobą łączyła, jednocześnie zapewniając równowagę między scenami akcji, intryg i boskich interakcji bohaterów. Zwłaszcza dla tych ostatnich warto obejrzeć tę dramę, tym bardziej, jeśli lubicie skomplikowane relacje. Dla przykładu relacja WWX z jego przybranym bratem jest świetna, ale ta z Upiornym Generałem, Wen Ningiem (Yu Bin) to czyste złoto. Zresztą ta postać to diament i mój drugi ulubiony bohater. Nie udawajmy jednak, że BL nie istnieje, tym bardziej że na kilkunastu bohaterów pierwszo i drugoplanowych przypadają jedynie dwie postacie kobiece (i relacje z nimi też wcale nie są takie oczywiste). Przyznaję bez bicia, że do tej pory nie miałam styczności z BL, bo... właściwie zupełnie bez powodu. Zwyczajnie nie byłam zainteresowana i dalej nie wiem, czy to jest dla mnie, czy po prostu "The Untamed" jest perłą koronną, która wzięła mnie z zaskoczenia (gdy zaczynałam oglądać, nie miałam zielonego pojęcia, że ten wątek się pojawia). Wszystkich sceptyków na starcie zapewniam, że mogą darować sobie uprzedzenia. W najgorszym razie możecie iść w zaparte, że to bromance na speedzie. Najwyżej po scenie w jaskinie z żółwiem dostaniecie po twarzy i będziecie chcieli wejść tam do nich i trochę i popchnąć. Lub chociaż walnąć Weia, żeby jego komórki mózgowe zaczęły się ze sobą stykać i lepiej łączył fakty.
Tak, to jest moment, w którym uruchomiła się we mnie fangirl, która znalazła swój pierwszy OTP. Nie wolno Wam mnie oceniać, jeśli tego nie obejrzeliście!! (Pierwszy raz w historii bloga użyłam dwóch wykrzykników, więc wiedzcie, że jestem śmiertelnie poważna!)

Historia Złoczyńcy

Jeśli sądzicie, że opisałam już wszystkie zalety "The Untamed" to jesteście w błędzie - główne danie właśnie nadciąga, bo skupię się teraz na Wei Wuxianie w roli PatriarchyYiling. Z racji tego, że od samego początku wiemy, jak złą sławą owiany jest główny bohater i widzimy scenę, w której zabija go własny brat, a później twórcy cofają nas wstecz do czasów, gdy był jeszcze uroczym króliczkiem, to naturalną koleją rzeczy jest fakt, że spodziewamy się obejrzeć jego stopniową przemianę w złoczyńcę. 

[Teraz uwaga, bo będą delikatne spoilery]
Problem polega na tym, że "The Untamed" idealnie obrazuje to, co od lat głoszę na blogu (czytaliście serię o Czarnych Charakterach? Jeśli nie, to dobry moment, by nadrobić), czyli że to zwycięzcy zabarwiają historię własną perspektywą, która zazwyczaj mija się z prawdą, a złoczyńcy niekoniecznie są źli - po prostu przegrali. I tak było tym razem (albo mam wątpliwą moralność).
W wykreowanym w dramie świecie dochodzi do paskudnych zbrodni, które zmieniają ludzi w duchowe zombie, a później wszyscy dobrzy i szlachetni kultywatorzy eksterminują cały klan Wen, choć tylko część z nich dopuściła się zbrodni. Wybaczcie porównanie, ale to trochę tak, jakby po II Wojnie Światowej wybito wszystkich Niemców, a nie tylko zbrodniarzy wojennych, a część kobiet, dzieci i starców pozostawiono przy życiu tylko po to, by dla rozrywki się nad nimi znęcać i prowadzić uwłaczające eksperymenty. Niezbyt to dobre, ani szlachetne z ich strony, tym bardziej gdy odwracają się plecami od cierpienia ludzi, którzy zdradzili własny klan, by uratować im życie. Wśród tych wszystkich pożal się losie ludzi, Wei jest płatkiem śniegu... Hej! W końcu to główny bohater.

Drama The Untamed
Wielki zły Patriarcha Yiling i jego tarcza.

W "The Untamed" jest pewna scena poprzedzająca walkę i śmierć Patriarchy Yiling, która choć gotowała mi krew w żyłach, jest prawdziwym majstersztykiem. Doprowadzony do granicy szaleństwa Wei nie mając nikogo po swojej stronie i wszystkie klany po przeciwnej, zaczyna pytać dokładnie, co mu zarzucają: Co zrobił źle? W którym momencie popełnił zbrodnie? Dlaczego nie mógł zabić osoby, która bez uprzedzenia przeszyła go strzałą? Dlaczego zaatakowany nie może się bronić? Każdy powinien obejrzeć tę scenę i usłyszeć odpowiedzi padające z ust bohaterów uważających się za dobrych i szlachetnych. Dlatego, jeśli jest wśród Was ktoś, kto nie zdecyduje się obejrzeć całej c-dramy, a będzie ciekawy tej konkretnej sceny, to chętnie Wam ją wskażę. Tym bardziej, że powinniście usłyszeć ostateczny argument hipokrytów, przez który każdy zacznie wątpić, czy dobro, którym się kieruje naprawdę jest dobre. Czy jeśli wszyscy mówią Ci, że jesteś zły, to możesz być dobry?

"The Untamed" przez pierwsze odcinki nie zrobi na Was najlepszego wrażenia. Nawet ci, którzy przełamią się do c-dramy w wersji web, mogą mieć wątpliwości, czy warto kontynuować. Dziesięć, może dwanaście odcinków zajmuje zakochanie się po uszy. Obejrzenie połowy sprawi, że będziecie chichotać nie mogać oderwać się od ekranu i przynajmniej dwie nieprzespane noce będziecie mieli pewne - tak, to naprawdę jest zabawne i niesamowicie wciągające. Dopiero gdy poznacie całość, Wasz mózg eksploduje. Przynajmniej ja tak miałam i zdecydowanie radzę obejrzeć, bo raczej nie należę do osób, które tak wychwalają szmiry. Tym czasem ja idę czytać manhuę i modlić się o drugi sezon, nawet jeśli szanse są niewielkie.

Pssssyt! Po kliknięciu Lubię to, każdy Wasz wtorek będzie Wtorkiem Azjatyckim! 

Ps. Czy jeśli wszyscy mówią Ci, że jesteś zły, to możesz być dobry? Dajcie znać, czy wierzycie w to, że większość ma zawsze rację czy lepiej kierować się własnym kompasem moralnym.
Ps2. Jeśli zastanawiacie się, gdzie obejrzeć The Untamed, to polecam Viki. Na Netflixie też jest, lecz bez polskich napisów (innymi słowy musicie zmienić w ustawieniach język na angielski). Przy okazji chciałam wysłać masę serduszek do Lexi z Przeglądu Popkultury za polecenie mi tego tytułu i pchnięcie mnie w ramiona fangirlizmu.
Ps3. Jeśli są wśród Was osoby, które już oglądały "The Untamed", to dajcie znać, która scena najbardziej Wam się podobała - spoilery mile widziane, ale proszę o oznaczanie, żeby biedne dusze się przypadkowo nie nadziały.

Prześlij komentarz

0 Komentarze