Muszę przyznać, że żyjemy w fajnym świecie, w którym większość z nas ma całkowitą swobodę w kwestii wybierania sobie partnera, bo robimy to sami. Niemal do historii przeszły małżeństwa aranżowane (a przynajmniej niewiele już mają wspólnego ze sprzedawaniem córek za kozę) i może po części dlatego w naszym monogamicznym społeczeństwie ludzie zaczęli wykazywać się coraz większą pomysłowością w sposobach poszukiwania partnera.
Jednym z takich przykładów jest zalew reality show typu "Ślub od pierwszego wejrzenia" czy "Miłość jest ślepa", która została oparta na eksperymencie idealnie nadającym się na podstawę łączenia par w powieściach futurystycznych. Zresztą dość podobny pomysł został już wykorzystany przez Victora Dixena w trylogii "Fobos" z tą różnicą, że w tym fikcyjnym reality show dodatkową atrakcją było 'kręcenie' uczestników podczas lotu na Marsa. Do programu Genesis wybrano sześć dziewczyn i sześciu chłopaków w wieku od 17 do 20 lat, którzy spotkali się dopiero na pokładzie statku kosmicznego. Tam mogli spotkać się jedynie kilkanaście razy przez sześć minut — to miało im wystarczyć, by się poznać i wybrać swoje przyszłego partnera, z którym wezmą ślub, gdy tylko wylądują na Marsie. Muszę przyznać, że przy takiej presji (w końcu lot powrotny nie wchodził w grę) netflixowa "Miłość jest ślepa" wydaje się całkiem racjonalną opcją, a przynajmniej tu uczestnicy mieli więcej czasu, by nawiązać ze sobą nić porozumienia podczas rozmów w kabinach, a przy tym możliwość wycofania się w dowolnym momencie.
Teraz wyjdzie, że mam wyjątkową słabość do książkowych reality show, bo jako drugi sposób łączenia się w pary w popkulturze przytoczę "Rywalki" Kiery Cass. Tym razem mamy do czynienia z fikcyjnym królestwem Illéa, które wyrosło na gruzach USA. Teoretycznie wśród normalnych mieszkańców nie istnieją specjalne metody znajdowania sobie partnera poza tym, że istnieje społeczny podział na kasty a właściwie numerki od 1 do 8. Jednym ze sposobów na podniesienie swojej rangi jest ślub z mężczyzną o wyższym statusie. System jest delikatnie mówiąc sekistowski, bo jeśli kobieta poślubi mężczyznę o niższym numerze, jej status spada, czyli mężczyźni ugrzęźli w swojej grupie. Niemniej istotą "Rywalek" nie jest zawieranie małżeństw przez zwykłych zjadaczy chleba, lecz wybór księżniczki dla księcia, który jest już bardziej wyszukany. Żonę dla książątka wybiera się w Eliminacjach. W pierwszym etapie Eliminacji wszystkie młode niewiasty z Illéi zgłaszają swoją aplikację na stanowisko książęcej małżonki. Wśród nich losuje się po jednej z danej mieścinki, co daje w sumie 35 kandydatek, które wyszorowane, wypucowane i ogólnie podrasowane transportuje się do Zamku, by książę mógł urządzić sobie casting, kolejno odprawiając do domów te, które nie przyciągnęły jego uwagi. Całość oczywiście jest transmitowana ku uciesze obywateli.
Choć wybieranie miłości swojego życia w przedstawionych powyżej programach randkowych może się wydawać się dość skrajne, to ich największą zaletą jest to, że wciąż dopuszcza się w nich własne wybory. Co jednak z tymi wizjami, w których wybór jest nam odbierany? Istnieją autorzy, którzy swoimi romantycznymi historiami starają się nas przekonać, że przymus wcale nie jest końcem świata. Pamiętacie wpojenie w "Zmierzchu" Stephenie Meyer (tak po prawdzie to pomysł wpojenia wymyśliła i użyła przed nią L.J. Smith podczas pisania "Świata Nocy"), które przydarzało się wilkołakom, gdy po raz pierwszy spojrzeli na miłość swojego życia? Jak dla mnie dość creepy, skoro dwukrotnie wpojenie dotyczyło dorosłych mężczyzn i małych dzieci, ale co ja tam wiem, skoro wciąż narzekam na syndrom sztokholmski w "Pięknej i Bestii". Ale hej, widocznie porwanie to też jakaś metoda na love story.
Najlepszym przykładem pokazującym, jak bezduszne jest pozbawianie wyboru partnera, jest jedna z moich ulubionych książek, czyli "Dobrani" autorstwa Ally Condie. W wykreowanym przez autorkę antyutopijnym świecie Społeczeństwo kontroluje każdy aspekt życia obywateli - co jedzą, gdzie pracują i z kim spędzą życie. Każdy z tych wyborów podejmuje się w oparciu o zebrane informacje na temat danego obywatela, jak wyniki w nauce, predyspozycje zawodowe, wyniki w grach, ulubione sposoby spędzania wolnego czasu, czy tysiące innych, które gwarantują 100% zadowolenia. Oczywiście nie ma przymusu. Każdy może zrezygnować z wybranka przydzielonego w puli Doboru na rzecz bycia Singlem. Innymi słowy, Ten Jeden Jedyny albo nic. Nie ma opcji, jeśli zakochacie się w kimś innym. Brzmi przerażająco, prawda?
Poruszając temat ponurych wizji przyszłości, nie sposób pominąć "Black Mirror", które i tematowi związków poświęciło jeden z odcinków - "Hang the DJ". Pomysł jest bardzo podobny do tego z "Dobranych", bo i tu system na podstawie analizy osobowości dobiera partnera i zmusza do całkowitego podporządkowania. Największą różnicą jest fakt, że zamiast partnera na całe życie, dostajemy partnera na... właściwie czas trwania ustawionego związku poznaje się w momencie spotkania. Może to być 12 godzin, 5 miesięcy albo całe 2 lata. Po rozstaniu nadchodzi czas na kolejny związek i tak w kółko do momentu... a zresztą nie będę Wam spoilerować, skoro sami możecie się przekonać.
Przerobiliśmy już miłość sprzedawaną w reality show ku uciesze gawiedzi, jak i tę, która teoretycznie perfekcyjną, choć obdzierającą nas z wolnej woli, więc czas na najgorszą opcję - brak miłości. W serii "Delirium" Lauren Oliver przedstawia wizję przyszłości, w których miłość jest zakazana. Traktowana jak choroba, którą trzeba leczyć. Stworzono zabieg pozwalający wyleczyć się z miłości i każdy obywatel po osiągnięciu pełnoletności jest mu poddawany. Zresztą jak mogliby odmówić, skoro w ich społeczeństwie surowo karane jest odczuwanie radości, smutku, czy empatii. Wyleczone osoby nie są impulsywne, nie reagują emocjonalnie, nie odczuwają współczucia, smutku, ani szczęścia. Zupełnie, jakby na sali operacyjnej lekarze pozbawiali pacjentów duszy, a pozostawiali pustą skorupę.
Przyglądając się scenariuszom wysnutym przez twórców popkultury futurystycznej, aż chce się podziękować, że w naszym świecie nikt jeszcze nie wpadł na to, by kontrolować nasze miłosne wybory.
Ps. Gdybyście już koniecznie musieli wybrać któryś z powyższych sposobów na znalezienie dla siebie partnera, to na który byście się zdecydowali?
Ps2. Znacie inne ciekawe pomysły twórców?
Jednym z takich przykładów jest zalew reality show typu "Ślub od pierwszego wejrzenia" czy "Miłość jest ślepa", która została oparta na eksperymencie idealnie nadającym się na podstawę łączenia par w powieściach futurystycznych. Zresztą dość podobny pomysł został już wykorzystany przez Victora Dixena w trylogii "Fobos" z tą różnicą, że w tym fikcyjnym reality show dodatkową atrakcją było 'kręcenie' uczestników podczas lotu na Marsa. Do programu Genesis wybrano sześć dziewczyn i sześciu chłopaków w wieku od 17 do 20 lat, którzy spotkali się dopiero na pokładzie statku kosmicznego. Tam mogli spotkać się jedynie kilkanaście razy przez sześć minut — to miało im wystarczyć, by się poznać i wybrać swoje przyszłego partnera, z którym wezmą ślub, gdy tylko wylądują na Marsie. Muszę przyznać, że przy takiej presji (w końcu lot powrotny nie wchodził w grę) netflixowa "Miłość jest ślepa" wydaje się całkiem racjonalną opcją, a przynajmniej tu uczestnicy mieli więcej czasu, by nawiązać ze sobą nić porozumienia podczas rozmów w kabinach, a przy tym możliwość wycofania się w dowolnym momencie.
Teraz wyjdzie, że mam wyjątkową słabość do książkowych reality show, bo jako drugi sposób łączenia się w pary w popkulturze przytoczę "Rywalki" Kiery Cass. Tym razem mamy do czynienia z fikcyjnym królestwem Illéa, które wyrosło na gruzach USA. Teoretycznie wśród normalnych mieszkańców nie istnieją specjalne metody znajdowania sobie partnera poza tym, że istnieje społeczny podział na kasty a właściwie numerki od 1 do 8. Jednym ze sposobów na podniesienie swojej rangi jest ślub z mężczyzną o wyższym statusie. System jest delikatnie mówiąc sekistowski, bo jeśli kobieta poślubi mężczyznę o niższym numerze, jej status spada, czyli mężczyźni ugrzęźli w swojej grupie. Niemniej istotą "Rywalek" nie jest zawieranie małżeństw przez zwykłych zjadaczy chleba, lecz wybór księżniczki dla księcia, który jest już bardziej wyszukany. Żonę dla książątka wybiera się w Eliminacjach. W pierwszym etapie Eliminacji wszystkie młode niewiasty z Illéi zgłaszają swoją aplikację na stanowisko książęcej małżonki. Wśród nich losuje się po jednej z danej mieścinki, co daje w sumie 35 kandydatek, które wyszorowane, wypucowane i ogólnie podrasowane transportuje się do Zamku, by książę mógł urządzić sobie casting, kolejno odprawiając do domów te, które nie przyciągnęły jego uwagi. Całość oczywiście jest transmitowana ku uciesze obywateli.
Choć wybieranie miłości swojego życia w przedstawionych powyżej programach randkowych może się wydawać się dość skrajne, to ich największą zaletą jest to, że wciąż dopuszcza się w nich własne wybory. Co jednak z tymi wizjami, w których wybór jest nam odbierany? Istnieją autorzy, którzy swoimi romantycznymi historiami starają się nas przekonać, że przymus wcale nie jest końcem świata. Pamiętacie wpojenie w "Zmierzchu" Stephenie Meyer (tak po prawdzie to pomysł wpojenia wymyśliła i użyła przed nią L.J. Smith podczas pisania "Świata Nocy"), które przydarzało się wilkołakom, gdy po raz pierwszy spojrzeli na miłość swojego życia? Jak dla mnie dość creepy, skoro dwukrotnie wpojenie dotyczyło dorosłych mężczyzn i małych dzieci, ale co ja tam wiem, skoro wciąż narzekam na syndrom sztokholmski w "Pięknej i Bestii". Ale hej, widocznie porwanie to też jakaś metoda na love story.
Najlepszym przykładem pokazującym, jak bezduszne jest pozbawianie wyboru partnera, jest jedna z moich ulubionych książek, czyli "Dobrani" autorstwa Ally Condie. W wykreowanym przez autorkę antyutopijnym świecie Społeczeństwo kontroluje każdy aspekt życia obywateli - co jedzą, gdzie pracują i z kim spędzą życie. Każdy z tych wyborów podejmuje się w oparciu o zebrane informacje na temat danego obywatela, jak wyniki w nauce, predyspozycje zawodowe, wyniki w grach, ulubione sposoby spędzania wolnego czasu, czy tysiące innych, które gwarantują 100% zadowolenia. Oczywiście nie ma przymusu. Każdy może zrezygnować z wybranka przydzielonego w puli Doboru na rzecz bycia Singlem. Innymi słowy, Ten Jeden Jedyny albo nic. Nie ma opcji, jeśli zakochacie się w kimś innym. Brzmi przerażająco, prawda?
Poruszając temat ponurych wizji przyszłości, nie sposób pominąć "Black Mirror", które i tematowi związków poświęciło jeden z odcinków - "Hang the DJ". Pomysł jest bardzo podobny do tego z "Dobranych", bo i tu system na podstawie analizy osobowości dobiera partnera i zmusza do całkowitego podporządkowania. Największą różnicą jest fakt, że zamiast partnera na całe życie, dostajemy partnera na... właściwie czas trwania ustawionego związku poznaje się w momencie spotkania. Może to być 12 godzin, 5 miesięcy albo całe 2 lata. Po rozstaniu nadchodzi czas na kolejny związek i tak w kółko do momentu... a zresztą nie będę Wam spoilerować, skoro sami możecie się przekonać.
Przerobiliśmy już miłość sprzedawaną w reality show ku uciesze gawiedzi, jak i tę, która teoretycznie perfekcyjną, choć obdzierającą nas z wolnej woli, więc czas na najgorszą opcję - brak miłości. W serii "Delirium" Lauren Oliver przedstawia wizję przyszłości, w których miłość jest zakazana. Traktowana jak choroba, którą trzeba leczyć. Stworzono zabieg pozwalający wyleczyć się z miłości i każdy obywatel po osiągnięciu pełnoletności jest mu poddawany. Zresztą jak mogliby odmówić, skoro w ich społeczeństwie surowo karane jest odczuwanie radości, smutku, czy empatii. Wyleczone osoby nie są impulsywne, nie reagują emocjonalnie, nie odczuwają współczucia, smutku, ani szczęścia. Zupełnie, jakby na sali operacyjnej lekarze pozbawiali pacjentów duszy, a pozostawiali pustą skorupę.
Przyglądając się scenariuszom wysnutym przez twórców popkultury futurystycznej, aż chce się podziękować, że w naszym świecie nikt jeszcze nie wpadł na to, by kontrolować nasze miłosne wybory.
Psssssyt! Klikajcie Lubię to, by przez okres zamknięcia kin dostawać codzienną dawkę propozycję filmów wartych nadrobienia!
Ps. Gdybyście już koniecznie musieli wybrać któryś z powyższych sposobów na znalezienie dla siebie partnera, to na który byście się zdecydowali?
Ps2. Znacie inne ciekawe pomysły twórców?
0 Komentarze