Looking For Anything Specific?

Header Ads

Popkulturowa ofiara pandemii, czyli kino na wymarciu


Śmierć kin jest jak koniec świata - zapowiadali go już wielokrotnie, a dalej się jakoś trzyma. Przetrwało telewizję, przetrwało platformy streamingowe i wbrew tytułowi przetrwa i pandemię, ale będzie gatunkiem zagrożonym. A na wymarciu będzie przez to, że schorowane kino dobiją dystrybutorzy.

Dawno, dawno temu ludzie wieszczyli, że kina będą musiały się zamknąć, bo widzowie są leniwymi bułami, które wolą oglądać filmy w kapcioszkach w swoim salonie, gdzie za grosze mają dostęp do bogatej oferty filmów i seriali. Cóż... to prawda, jesteśmy leniwymi bułami, ale nie na tyle, by samo wspomnienie zapachu przesolonego popcornu nie zmusiło nas do wyjścia z domu i rzuceniem hajsu przy kasie tylko po to, by obejrzeć JEDEN film ze zgrają obcych ludzi, którzy są rozgadani, spoilerują i nie potrafią wyłączyć telefonu. Nie oszukujmy się, że chodzimy do kina, dlatego że nie mamy nic ciekawego do oglądania. Oczywiście, że nie! Chodzimy do kina, bo to zupełnie inne doświadczenie. Osobiście bardzo je lubię, pomimo jego wszystkich niedoskonałości. Wy też to lubicie, bo gdybyście nie lubili, to nikt by do kin nie chodził, a ci wszyscy fałszywi prorocy nie byliby tacy fałszywi. 

Problem polega na tym, że jest limit tego, ile jesteśmy w stanie znieść. Dla jednych będą to maseczki, dla innych siedzenie o dwa miejsca dalej, niż osoba, z którą chcieliśmy dzielić to doświadczenie, a dla jeszcze innych będzie to obawa, że ktoś z przedniego rzędu kaszlnie i wszyscy pójdziemy na kwarantanne. Ten dyskomfort dla wielu już jest powodem, by omijać kina. Wystarczy spojrzeć na puste sale kinowe, brak ludzi przy kasach, czy z racji tego, że leniwe buły z nas: choćby zajrzeć w system rezerwacji miejsc.


Kino w czasie pandemii
Sala krakowskiego Cinema City na parę godzin przed piątkowym seansem.


Jasne, można powiedzieć, że sytuacja jest przejściowa, bo panuje pandemia. To oczywiście prawda, tylko że ta nasza pandemia już trochę trwa i jeszcze trochę trwać będzie, nim sytuacja się unormuje, a przez ten czas kina liczą straty. Rachunki i wypłaty dla pracowników same się nie zapłacą. Z danych wynika, że w lipcu 2020 kina zaliczyły spadek widzów o blisko 90% w porównaniu do tego samego miesiąca poprzedniego roku. Wniosek jest  tego taki, że kina dostają po siedzeniach, ale optymistycznie wierzę, że to ich nie zabije. Przynajmniej nie wszystkie, ale do tego jeszcze wrócę. Wcześniej wypada wskazać głównego winowajcę. Gdybym miała pokazać palcem, to skierowałabym go na wytwórnie i dystrybutorów. 

Nie wiem, czy wiecie lub pamiętacie, jak wyglądała kwestia premiery "Mulan", ale na wszelki wypadek przypomnę: W krajach, w których dostępny jest już dostęp do platformy Disney Plus (czyli nie w Polsce), "Mulan" zadebiutowała właśnie tam, choć dostęp do filmu był za dodatkową opłatą w wysokości 29,99 $, co jest trzykrotnością ceny kinowego biletu w USA, a do tego należy również doliczyć opłatę miesięczną abonamentową za dostęp do serwisu, czyli 6,99 $. I to był moment, w którym w mojej głowie pojawiła się myśl, że takiej zdrady ledwie dychające kina już nie udźwigną. Co prawda, w tamtym czasie Disney utrzymywał, że to będzie jednorazowa akcja, ale jak to już w branży bywa - nie warto nikomu ufać. I ku zaskoczeniu nikogo, może z wyjątkiem samych kin, w ostatnich dniach gruchnęła informacja, że najnowsza animacja Pixara (przypominam, że należy do Disneya) "Soul" pominie wielki ekran i w okolicach Bożego Narodzenia zadebiutuje... no nie zgadniecie! Na platformie Disney Plus! 


Ostatnia nadzieja kin.

A co na to kina? Jak twierdzi UNIC (Międzynarodowy Związek Kin) są "zszokowani". Wydali nawet oświadczenie, którego część Wam przetłumaczę: „Zdecydowana większość kin w Europie i w wielu innych regionach świata, jest teraz otwartych i może zapewnić widzom bezpieczny i przyjemny powrót. Operatorzy kin dużo zainwestowali w oferowanie widzom jak najbezpieczniejszych wrażeń na podstawie obiecującego harmonogramu nowych filmów. Jednak po raz kolejny okazuje się, że dystrybutor zadaje kolejny cios ”.

Niemniej nie tylko Disney jest tu winowajcą. Gdyby tak było, nie byłoby takiego problemu. Jednak problem jest, bo również jeden z czołowych dystrybutorów - Universal Pictures w lipcu dogadał się z AMC i zapowiedział, że po 17 dniach od premiery kinowej będzie wypuszczał swoje filmy na VOD. Co to oznacza dla branży? Dokładnie to, że blockbustery będą debiutować w streamingu. Część z nich od razu, a część z nich chwilę po oficjalnej premierze kinowej, więc tytuły, które zmuszały widzów do wyjścia, teraz będą ich trzymać w domu. Szczerze wątpię, by multipleksy to przetrwały.
Jeśli śledzicie Gosiarellowy fanpage, to już mieliście już okazję przeczytać wiele z tych informacji, które zresztą podsumowałam zdaniem: "Obawiam się, że jesteśmy świadkami początku upadku kin i nawet po pandemii nasza popkulturowa rzeczywistość zmieni się na zawsze". 

Wiecie, co robić, by być na bieżąco:


I niestety okazało się, że miałam rację. W reakcji na wszystko powyższe plus koszmar z przesuwanymi datami premier nowych filmów, Cineworld uznało, że zwijać manatki i 9 października wszystkie kina sieci Regal Cinemas zostały zamknięte na czas nieokreślony. W formie wyjaśnienia marka jest drugą pod względem wielkości siecią w Stanach Zjednoczonych, a do tego doszło ponad 120 kin w Wielkiej Brytanii. Do tej firmy zresztą należy funkcjonujące w Polsce Cinema-City, ale na tę chwilę wciąż pozostaje otwarte, ale umówmy się, że tymczasowo sytuacja kin u nas jest niego inna, ponieważ nie mamy dostępu do choćby do Disney Plus, a co za tym idzie "Mulan" wciąż jest w kinach, a dodatkowo jesteśmy przyzwyczajeni do filmów z napisami, dzięki czemu jesteśmy bardziej otwarci na produkcje nieanglojęzyczne.


Warto jednak zastanowić się, co będzie dalej? Gdybym miała zgadywać: Giganci upadną. Kina studyjne zapewne to przetrwają. Może nie wszystkie, a może się mylę i po upadku multipleksów przeżyją swoją złotą erę, bo lubimy popcorn? Obstawiam, że pojawi się coraz więcej kin samochodowych, bo to bezpieczne, uroczo oldschoolowe i fajne. Jednak to Netlixowi i jemu podobnym przypadnie największy kawałek tortu. 


Tyle ode mnie, teraz kolej na Was! Jak Waszym zdaniem będzie wyglądała przyszłość kin?

Prześlij komentarz

0 Komentarze