Looking For Anything Specific?

Header Ads

Dawno temu w Animkowie, czyli kto wrobił Królika Rogera?



„Kto wrobił Królika Rogera” z 1988 roku to jedno z najciekawszych połączeń bajkowej animacji z filmem aktorskim. Disney naprawdę się postarał inwestując w tę produkcję 58 milionów dolarów, a dzięki Stevenowi Spielbergowi udało się zgromadzić animowanych bohaterów należących do wielu wytwórni, w tym Królika Bugsa i Kaczora Duffy od Warner Bros, choć tylko pod warunkiem, że disneyowska Myszka Miki i Kaczor Donald nie będą występowały na ekranie dłużej od nich. Ach, te gwiazdy! Nie myślcie sobie jednak, że Disney sam wpadł na tak nieszablonowy pomysł! Już wcześniej animowane postacie przenosiły się do rzeczywistego świata, choć nigdy na taką skalę. Jednak fabuła została oparta na powieści „Who Censored Roger Rabbit?” Gary'ego K. Wolfa z 1981 roku, do której Disney nabył prawa zaraz po premierze. Jesteście ciekawi różnic między filmem, a pierwowzorem?

Kto ocenzurował Królika Rogera?


Dawno, dawno temu w 1947 roku w Los Angeles istniało miasto zamieszkiwane przez Animków – postacie animowane, które wspólnie z ludzkimi aktorami grały w filmach. Już na tym etapie pojawia się pierwsza znacząca różnica między oboma dziełami. W książce bohaterowie komiksów nie potrafią mówić. Do komunikowania się używają dymków, które znamy z komiksów. W adaptacji ta różnica w wypowiadaniu się ludzi i Animków nie istnieje. Zresztą to nie jedyna rozbieżność.

W filmie reżyserowanym przez Roberta Zemeckisa szef wytwórni filmowej wynajmuje prywatnego detektywa Eddiego Valianta, by ten śledził żonę Królika Rogera, czyli Animka, który występuje w jego filmach. Szybko okazuje się, że Jessica Rabbit ma romans z Marvinem Acme, właścicielem miasteczka Animków. Po zobaczeniu zdjęć z zabawy w koci koci łapci Jessici i Marvina, Roger załamuje się. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby niedługo po tym Acme nie został zamordowany. Domyślacie się, kto stał się głównym podejrzanym? Oczywiście Roger, który miał motyw, za to nie miał mocnego alibi. Co najgorsze, gdyby go pojmano od razu, przypłaciłby to życiem, ponieważ animowane postacie nie miały sprawiedliwego procesu – za samo podejrzenie zostawali zanurzeni w tzw. sosie, czyli jedynej substancji zdolnej zabić Animka. Roger postanowił zmusić Valianta do pomocy w oczyszczeniu swojego imienia oraz w odnalezieniu testamentu Marvina Acme, bo tylko dzięki niemu będą w stanie uratować Animkowo.

W książce Gary'ego Wolfa wyglądało to odrobinę inaczej. Eddiego Valianta wynajął Królik Roger, by detektyw dowiedział się dlaczego jego pracodawcy, bracia DeGreasy, zawarli w umowie klauzulę wyłączności, która nie pozwala mu grać w filmach innych wytwórni, a jednocześnie nie pozwalają Rogerowi rozwinąć swoich możliwości na planie. Nim Valiant rozwiązał tę zagadkę okazuje się, że Rocco DeGreasy zostaje zamordowany. Spokojnie, Roger ma alibi, ponieważ ma świadków potwierdzających, że w chwili morderstwa był w zupełnie innym miejscu. Niemniej niedługo później on również umiera. Biedaka zastrzelono w jego własnym domu. Przy zwłokach Królika zostaje odnaleziony jego ostatni dymek, sugerujący, że ktoś go zabił, nim zdążył wyjawić prawdę o swoim zabójcy i podejrzanym kontrakcie. Ten moment stanowi wyjaśnienie oryginalnego tytułu powieści, ponieważ przerwanie ostatniej wypowiedzi może zostać odebrane jako ocenzurowanie słów Królika, nim ten zdradzi informacje, przez które ostatecznie zginął.

Pewnie zastanawiacie się jak to możliwe, że postać, którą u Disneya oglądamy na ekranie przez niemal cały czas, mogła zostać zabita na samym początku książki. Otóż nie martwcie się w powieści „Who Censored Roger Rabbit?” Animki mają prawo do tworzenia swoich duplikatów w charakterze kaskaderów. Roger zrobił własnego tuż przed swoją śmiercią i to on wraz z detektywem Valiantem próbują rozwiązać zagadkę morderstwa. Niestety ich czas jest ograniczony, ponieważ klon może pożyć najwyżej kilka dni, nim się rozpadnie.

W obu utworach widzowie i czytelnicy mogą posądzić o zabójstwo żonę Królika Rogera. Postać Jessici Rabbit jest niezwykle interesująca i charakterystyczna. Gary Wolf przyznał, że tworząc ją inspirował się dość nietypową odsłoną Czerwonego Kapturka z „Red Hot Riding Hood” (amerykański krótkometrażowy film animowany z 1943 roku. w reżyserii Texa Averego.). Rude włosy, czerwona sukienka, mocny makijaż, uwodzicielski taniec i całkiem niezły głos to nie jedyne podobieństwa między Jessicą i Red. Obie śpiewają (i tańczą) w nocnym klubie, a ich występy wywołują u męskiej części publiczności niemal identyczne reakcje. Choć obie panie, a raczej animacje, z których pochodzą dzieli ponad czterdzieści pięć lat, to i tak po końcowym efekcie prac animatorów Disneya widać inspirację postacią wykreowaną przez Texa Averego. Dodatkowo w fabułę „Kto wrobił Królika Rogera” został wpleciony bardzo charakterystyczny motyw z „Red Hot Riding Hood”. Mowa o scenie, w której detektyw Valiant pomylił Jessicę z nieco mniej piękną i bardziej skłonną do amorów Animką, Leną Hyeną. Było to wzorowane na przygodzie Wilka z babcią Red, która również tak bardzo chciała całować swojego gościa, że goniła go z całych sił i także wpadła przy tym na ścianę, choć jej wysiłki się na tym nie zakończyły.



Zajmijmy się jednak wersją Jessici z książki i animacji, bo różnic jest całkiem sporo. U Wolfa pani Rabbit miała dość paskudny charakter. Przedstawiono ją jako wschodzącą gwiazdę estrady, której zależy jedynie na sławie i bogactwie często wykorzystującej do tego swoje wdzięki. W młodości wystąpiła w porno Tijuana bible (pornograficzne komiksy małego formatu produkowane w Stanach Zjednoczonych od 1920 roku do początku 1960 roku), później zaczęła się piąć po szczeblach kariery i została żoną Rogera. Od początku otwarcie przyznaje, że nigdy go nie kochała, wręcz nim gardzi i nie potrafi powiedzieć dlaczego za niego wyszła. Za pomoc w udowodnieniu, że nie zabiła Rogera, dość jednoznacznie oferuje Valiantowi seks. Eddie wyraźnie jej pragnie, a ona bawi się z nim dosadnie dając do zrozumienia, jak bardzo go uszczęśliwi, gdy już oczyści jej imię. Choć w końcu Jessica okazuje się niewinna to do sceny łóżkowej nie dochodzi.

Wizerunek tej bohaterki w pewnym stopniu ma swoje przełożenie na animowaną wersję, jednak u Disneya Jessica ciągle zapewnia o swojej miłości i lojalności względem swojego męża. Zabawa w koci łapci z Acme była zaaranżowana przez szefa Rogera, który zagroził Jessice, że więcej go nie zatrudni, jeśli dziewczyna tego nie zrobi. Gdy zrozumiała co się stało starała się za wszelką cenę oczyścić swojego ukochanego ze wszystkich zarzutów, a przede wszystkim chronić, by nie stała mu się krzywda. Jej oddanie, choć początkowo podejrzane, w końcu było bardzo ujmujące, a to w efekcie całkowicie zmienia postrzeganie Jessici w oczach widzów.

Czas na punkt kulminacyjny, czyli kto zabił! U Disneya oczywiście był to Sędzia Doom, który okazał się Animkiem udającym człowieka. Wyszło na jaw, że stał on również za licznymi napadami na bank w Animkowie oraz zabójstwem brata naszego uzależnionego od alkoholu detektywa. W książce jest to nieco bardziej skomplikowane, zwłaszcza, że postać Sędziego Dooma i brata Eddiego zwyczajnie nie istnieją. Podobnie zresztą jak gangsterzy Łasice, Dolores, czy Marvin Acme (i wielu innych bohaterów). Prawdziwym mordercą Królika Rogera okazuje się złośliwy dżin z lampy. Otóż moi mili nasz uroczy królik zdobył żonę i kontrakt ze studiem braci DeGreasów przez nieświadome wykorzystanie życzeń (każdemu może się zdarzyć, gdy jego pragnienia wyrażają dymki, a jakiś dżin przebywa w pobliżu, gdy nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy). Dlatego Jessica poślubiła go, choć absolutnie nie darzyła go żadnym pozytywnym uczuciem, zaś studio nie dawało mu najbardziej korzystnych ról w filmach. Dodatkowo okazuje się, że spełnione życzenia mają charakter krótkoterminowy, ponieważ tuż po ślubie Jessica zaczęła zdradzać męża z Rocco DeGreasy. Roger dowiedział się o tym przed swoją śmiercią i z tego powodu Królik zabił Rocco, gdy jego klon przebywał w miejscu publicznym, dzięki czemu zdobył żelazne alibi. Cwaniak! Jednak jak wspomniałam za śmierć Królika Rogera odpowiada dżin, który musiał wyładować się na kimś za tysiące lat, które spędził zamknięty w lampie. Szkoda, że tuż przed śmiercią Roger zrozumiał, że wszystko co dobre w jego życiu było zasługą magii. Po rozwiązaniu zagadki klon Królika się rozpada. The End. 

Jeden królik, wielu ojców


Mimo bazowania na książce, do której twórcy filmu nabyli prawa są spore różnice między powieścią, a adaptacją. Jednak początkowo twórcy chcieli wiernie przedstawić pierwowzór. Nawet tytuł miał brzmieć inaczej - "Who shot Roger Rabbit". Po samej nazwie można domyślać się, że akcja mogła w większym stopniu odzwierciedlać książkę. Poważnie rozważano również uśmiercenie Królika Rogera pod koniec filmu, jednak producenci doszli do wniosku, że takie zakończenie u Disneya może się nie sprawdzić.

Co ciekawe „Who Censored Roger Rabbit?” oraz „Red Hot Riding Hood” nie były jedynymi inspiracjami twórców. Skorzystano również z filmu Romana Polańskiego "Chinatown" z 1974 roku, w którym to prywatny detektyw zostaje wynajęty przez kobietę, która podejrzewa męża o zdradę. Gdy jej przypuszczenia okazują się mieć pokrycie w rzeczywistości, niewierny mąż umiera, a detektyw zostaje wplątany w śledztwo. Ostatecznie okazuje się, że motywem tej zbrodni były przekręty finansowe związane z budową tamy wodnej w Los Angeles. Powiązane z tym były także próby usunięcia farmerów z ziemi, by zdobyć prawa do ich wody. Przedstawione w filmie Polańskiego szefostwo wodociągów stało się inspiracją do stworzenia postaci Sędziego Dooma, który zabił Marvina Acme, by móc przejąć i zniszczyć Animkowo, a w jego miejsce wybudować autostradę. Częścią tego planu było wykupienie przez Dooma, a raczej przez jego firmę Koniczynę, transportu miejskiego, a to z kolei jest historycznym odniesieniem do likwidacji linii komunikacji miejskiej przez National City Lines w latach trzydziestych ubiegłego wieku, w którym dopatrywano się spisku.

Trzeba przyznać, że Disneyowi udało się zrobić dobry film, zarówno pod względem fabularnym, jak i wizualnym. Dodatkowo godne podziwu jest połączenie animacji z live action na tak szeroką skalę. Nawet wytwórnia kupiła prawa do książki, by stworzyć adaptację, zamiast jak zazwyczaj czekać, aż prawa autorskie wygasną lub co gorsza zainspirować się jakimś dziełem i udawać, że nikt z pracowników nigdy o nim nie słyszał. Przeczytaliście już wystarczająco dużo na temat źródeł inspiracji Disneya, by zauważyć, że nad wyraz często uchodziło to wytwórni płazem. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego nikt wcześniej (i niewielu później) nie zaciągnął giganta animacji przed sąd to historia związana z Królikiem Rogerem może być podpowiedzią. We wstępie dowiedzieliście się, że łączny koszt wyprodukowania „Kto wrobił Królika Rogera” wynosił 58 milionów dolarów, sporo prawda? Jednak jest to tylko ułamek tego ile łącznie zarobił. Prawie 330 milionów, dokładnie 329 803 958 dolarów. Teraz grzecznie przyznajcie się kto z was chciałby mieć chociaż kilka milionów z tej kwoty dla siebie? Właśnie, Wolf też tak pomyślał z tym, że on miał większe podstawy niż my, by uszczknąć coś dla siebie. Konkretnie 6-7 milionów dolarów niezapłaconych należności licencyjnych. Po dziesięcioletnim sporze z wytwórnią postanowił skierować sprawę do sądu. Problemem było niewypłacenie 5% zysków ze sprzedaży wszystkich produktów związanych z filmem. Wolf otrzymał wcześniej część kwoty (około 2,5 mln dolarów), zaś według jego wyliczeń należało mu się znacznie więcej biorąc pod uwagę umowy zawarte z innymi firmami, jak np. McDonalds, czy Burger King, które miały w ofercie kubki z Królikiem Rogerem. Według Disneya (i innych gigantów świata rozrywki) zyski z tego typu umów nie wliczają się do przychodów brutto. W dodatku wytwórnia znalazła u siebie błąd księgowy, przez który ich zdaniem wypłacili Wolfowi 500 000 - 1 000 000 dolarów za dużo i chcą je z powrotem. W lipcu 2005 roku sąd w Los Angeles wydał werdykt. Autor wygrał 180 tysięcy dolarów, jednak ich wypłata została wstrzymana przez wspomnianą nadpłatę. Nawet, gdyby Disney bez problemów wypłacił tę kwotę po orzeczeniu sędziego to i tak jest ona znacznie niższa od wyliczeń Wolfa. Po tylu latach nerwów, sporów sądowych i cudownie odnalezionych nadpłatach nie powinniśmy się dziwić, że twórcy nie lubią procesować się z wytwórnią. Z drugiej strony może nie było to tak straszne przeżycie, skoro już po kilku latach Wolf postanowił pracować z Disneyem nad stworzeniem kontynuacji, a raczej prequelu.

Gosiarella o wrobieniu Królika Rogera


Cztery Oscary, jedna wygrana BAFTA, trzy Saturny i masa innych nagród nie wzięły się znikąd. „Kto wrobił Królika Rogera” jest naprawdę rewelacyjnym filmem, który łączy w sobie nie tylko dwa światy (animacji i rzeczywisty), animowanych bohaterów z wielu konkurencyjnych wytwórni, czy też inspiracje z wielu dzieł, ale również fabułę i postacie, które pokochają zarówno dzieci, jak i dorośli. Chociaż to właśnie z myślą o tych ostatnich stworzono film, to przy doborze kategorii wiekowej odbiorców oceniono, że dzieciaki mogą go obejrzeć przy nadzorze rodziców. Jestem niezmiernie ciekawa, czy w trakcie tych ustaleń zdawano sobie sprawę z psikusów animatorów Disneya, którzy najwyraźniej chcieli, by Jessica Rabbit była prawdziwą animowaną kobietą. Dwuznacznych scen w filmie nie brakowało, jednak scena z wypadku podczas ucieczki z Animkowa, gdy Jessica wypada z taksówki jest chyba najbardziej popularna wśród męskiej części publiczności. W normalnym tempie nie da się zauważyć w tej scenie nic zdrożnego, jednak odtwarzając klatka po klatce można odkryć, że tego dnia Animka postanowiła nie wkładać bielizny. Co prawda tę scenę można zobaczyć tylko w pierwszym płytowym wydaniu filmu (oraz w odmętach internetu, jeśli dobrze poszukacie), który rozszedł się jak świeże bułeczki, po ujawnieniu tej informacji w mediach. W późniejszych wersjach twórcy założyli naszej bohaterce majtki. Zastanawiam się, dlaczego akurat ta krótka scena budzi takie emocje, a o łasicy wkładającej łapę pod dekolt i obmacującej piersi Jessici wszyscy zapominają. Czyżby tylko dlatego, że łasica za to oberwała?



Zdecydowanie przy tej produkcji pracowało dużo żartownisiów. Wiele tekstów przeszło do historii, w tym m.in. „Masz królika w kieszeni, czy po prostu cieszysz się, że mnie widzisz?”, „Nie jestem zła, po prostu tak mnie narysowano.”, czy „Mam dorosłe żądze, ale interes dziecka”. Jednak ukryte sceny i kultowe teksty to nie jedyne ciekawe pomysły twórców. Moim ulubionym jest słynny sos, który miał być jedyną rzeczą potrafiącą zabić Animki. Wymienione składniki do produkcji tej super broni, czyli terpentyna, aceton i benzen to nie tylko wymysł scenarzystów, lecz powszechnie stosowane przez rysowników środki do rozcieńczania farb. Innymi słowy w Hollywood grasuje banda morderców Animków i uchodzi im to płazem!

Na koniec pozostaje najważniejsze pytanie postawione już przez Disneya: Kto wrobił Królika Rogera? Poważnie pytam, kto tak naprawdę go wrobił? Wiemy, że za wszystkim krył się Sędzia Doom – Animek udający człowieka, ale kim był naprawdę? Z ostatniej sceny po rozpuszczeniu złoczyńcy w sosie widzimy, że zostały po nim ubranie i gumowa maska. Myszka Miki i pozostałe Animki jako pierwsi zaczęli się nad tym zastanawiać, jednak nie doszli do żadnych sensowny wniosków. Czy jego prawdziwa tożsamość na zawsze zostanie tajemnicą?

Podobało się i chcecie więcej True Story?


Prześlij komentarz

0 Komentarze