Pochłaniając popkulturę danego kraju, przesiąkamy jego kulturą. Poznajemy ją i chcemy jej zakosztować. Oglądając bohaterów pałaszujących na ekranie soczyste hamburgery z frytkami, czy bulgogi i kimchi, sami zaczynamy nabierać na nie smaku. Wierzę, że nie inaczej jest z napojami, więc moje drogie geeki, zapraszam na wycieczkę dookoła popkulturowego świata tropem kaw!
Kawa po koreańsku
Zacznijmy od kawy, która wydaje mi się, że jest w Polsce najmniej znana z całego zestawienia (choć ludzie w social mediach oszaleli na jej punkcie), a pochodzi z kraju, którego popkultura jest dla mnie drugą z najbliższych i najczęściej tu poruszanych, więc i Was pewnie ciekawić będzie najbardziej. Zresztą i fani “Squid Game” za moment się uśmiechną, bo mowa o Dalgona Coffee, czyli kawie, która zawdzięcza swoją nazwę Ppopgi – inaczej Dalgona – tradycyjnym koreańskim cukierkom, które stały się inspiracją dla twórców “Squid Game” i głównym elementem jednej z konkurencji, z którą musieli zmierzyć się bohaterowie dramy. Żeby było jeszcze bardziej popkulturowo, to za ojca tej nazwy uznaje się koreańskiego aktora, ale zacznijmy od początku!
Popularność Dalgona Caffee zaczęła się po emisji programu “Stars' Top Recipe at Fun-Stauran” (kulinarna bitwa celebrytów), w trakcie którego Jung Il Woo – aktor znany z takich k-dram, jak “The Return of Iljimae”, “Moon Embracing the Sun”, czy “Cinderella and the Four Knights” – skosztował napoju przygotowanego przez właściciela kawiarni otwartej na terenie opuszczonej stoczni, i jej smak skojarzył mu się z Dalgona, co dało tej kawie nazwę. Po wypuszczeniu tego odcinka (dla zainteresowanych podrzucam fragment) social media oszalały na jej punkcie i zaczął trendować #dalgonacoffeechallenge. Jeśli macie ochotę przyłączyć się do wyzwania i samodzielnie odtworzyć przepis, podrzucam wersję dla leni (jako rasowa leniwa buła zrezygnowałam z ręcznego ubijania, ale jeśli macie siłę i ochotę, proszę bardzo!)
Przepis na Dalgona Caffee:
Przepis: 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej mieszamy z 2 łyżeczkami cukru i 2 łyżkami gorącej wody, a następnie blendujemy/miksujemy do uzyskania gęstej piany, a gdy ta powstanie przerzucamy ją do szklanki wypełnionej do połowy zimnym mlekiem. Proste, prawda?
Pomimo bycia leniem, jestem też geekiem, więc do Dalgona Caffee potrzebuję popkulturowego akcentu, który Koreańczycy nazwaliby raczej tradycyjnym, czyli Ppongi. Kupić mi się nie udało, ale korzystając z przepisu zamieszczonego w nieoficjalnym przewodniku po “Squid Game” – “Grając w kalmara”, zrobiłam je własnoręcznie i po 3404 próbie okazały się całkiem niezłe. Dla chętnych i ten przepis podrzucam:
Przepis na Dalgona Candy:
Składniki: 6 łyżek białego cukru i ¼ łyżeczki sody oczyszczonej
Wykonanie: Podgrzać cukier w rondelku, aż się skarmelizuje (nie przypali!). Ostrożnie dodać sodę oczyszczoną i zamieszać. Wciąż bulgocący karmel przelać na papier do pieczenia dzieląc masę na 4-5 porcji, a następnie przykryć drugim papierem do pieczenia i rozwałkować, aż będą tak cienkie, jak na dramie. Zanim karmel ostygnie, odcisnąć na nim foremki (lub nie). Gdy wszystko wystygnie i gotowe możecie pokruszyć i posypać kawę. Resztę możecie śmiało zjeść! Enjoy!
Dwa oblicza amerykańskiej kawy
Odnoszę wrażenie, że w amerykańskiej popkulturze możemy zobaczyć dwa skrajnie różne oblicza kawy. Jedna z nich to kawa z przeźroczystego dzbaneczka, którą serwuje się w typowych amerykańskich jadłodajniach, gdzie ubrana w ikoniczny uniform kelnerka, nieustannie proponuje dolewkę. Gdy próbuję odtworzyć w głowie takie sceny, zawsze jest to przydrożna lub całodobowa i obowiązkowo niegrzesząca czystością knajpa, a bohaterowie po skosztowaniu łyka krzywią się niemiłosiernie. Co ciekawe narzekanie na tę “lurę” wcale nie przeszkadza im przed skorzystaniem ze wspomnianej wcześniej darmowej dolewki.
Za to drugie oblicze kawy w Stanach Zjednoczonych kreowane jest na smaczne i nowoczesne. W tej odsłonie kawa nie jest jedynym zjadliwym wyborem, jaki bohater może wybrać w menu podejrzanej speluny, ale przyjemnym punktem obowiązkowym, którym koniecznie trzeba podzielić się również z kolegami z pracy. Domyślacie się, jak wygląda kawa, którą mam na myśli? Podpowiem, że jest serwowana na wynos w papierowym kubeczku najczęściej z bardzo charakterystycznym logo.
|
Scena z “Diabeł ubiera się u Prady”, czyli z filmu, który podobno znacząco przyczynił się do spopularyzowania picia kawy w kubkach termicznych. |
Choć to nie Stany Zjednoczone są kolebką kawy, to zdecydowanie bardzo mocno przyczyniły się do ukształtowania kultury picia kawy, która jest nam najbliższa. Logo Starbucksu, które kilkanaście lat temu mogliśmy oglądać jedynie na ekranie amerykańskich filmów i seriali, dziś widzimy w produkcjach krajów z całego świata i nieustannie mijamy na ulicach naszych miast. Zresztą sama idea kawy „drive-thru” przyjęła się tak dobrze, bo od dawna wchłanialiśmy ją za pośrednictwem popkultury. Amerykańskie sieciówki zagnieździły się u nas, przemycając nie tylko to, ale również kawy, które mają coraz mniej wspólnego z oryginalnym napojem pobudzającym, za to z pysznym deserem coraz więcej. Zresztą nie od dziś wiadomo, że amerykanie kochają kaloryczne kawy z dużym dodatkiem bitej śmietany, karmelu, sosu czekoladowego czy kolorowych cukierków, co świetne odzwierciedlają kawy sezonowe takie jak Chocolate Gingerbread Latte, Pumpkin Spice Latte, czy Vampire Frappuccino. Najzabawniejsze w tych kawach jest to, że nawet osoby, które nigdy nie były w Starbucksie, nie mają problemu z przywołaniem ich obrazu przed oczami, bo tak często widywaliśmy je na ekranie.
Prawdziwe włoskie kawy
I w końcu Włochy! Nie wiem, czy zauważyliście, że gdy zagraniczny reżyser przenosi akcje swojej produkcji do Włoch, to obowiązkowo sadza swojego bohatera przy stoliku na zewnątrz kawiarenki i karze mu w spokoju delektować się kawą, by operator kamery mógł nakręcić tę scenę z każdego możliwego kąta. To nic, że taka scena nie wnosi do filmu niczego poza pięknym widokiem i atmosferą spokoju. Ważne, że jest odhaczona na obowiązkowej liście każdego filmowca, bo kto to widział być we Włoszech i nie napić się prawdziwej włoskiej kawy?! Pytanie tylko, czym właściwie ta prawdziwa włoska kawa jest?
Espresso zapewne przychodzi Wam na myśl, jako pierwsze, ale wśród prawidłowych odpowiedzi znajduje się też masa innych, np. cappuccino, ristretto, macchiato, marocchino, shakerato shay, latte, czy nawet americano (ciekawostka: americano powstało we Włoszech w czasach II Wojny Światowej, ale stworzyli ją amerykańscy żołnierze, którzy do tradycyjnego espresso dodawali wody, by smak przypominał ten, który znali z domu). Niemniej każda z nich i tak powstaje na bazie espresso, a przy tym ta mała filiżanka w dłoniach fikcyjnych bohaterów stała się już wizytówką tego kraju, więc zaliczamy ją jako najbardziej ikoniczną! Przepisu na nie wszystkie nie będę Wam zostawiać, bo wystarczy być szczęśliwym posiadaczem automatycznego ekspresu do kawy, który zajmie się wykonaniem za nas.
Turecka tradycja parzenia kawy
„– Jaką kawę pijasz?
– Czarną jak noc, słodką jak grzech”.
Neil Gaiman, „Chłopaki Anansiego”
Ten krótki cytat doskonale opisuje tradycyjną kawę po turecku, którą podaje się wraz ze szklanką wody. Fani “Wspaniałego stulecia” i zapewne także pozostałych tureckich seriali najpewniej naoglądali się już wielu scen, po których wiedzą aż za dobrze, jak ją zaparzyć. Przytoczyłam pierwszy wspomniany tytuł, ponieważ to naprawdę w pałacu sułtańskim powstała nowa – jak na tamte czasy – metoda parzenia kawy, która rozpoczęła się od zmielenia ziaren w moździerzach, a następnie drobniutki kawowy proszek dosypano do zimnej wody znajdującej się w tygielku i zagotowano (pro tip: odtwarzając w warunkach domowych, na ilość wody mieszczącej się w filiżance użyłam 1 łyżeczkę świeżo zmielonej kawy, dodając od razu cukier). Nietrudno się domyślić, że napój zyskał mocną przychylność sułtana oraz jego pałacowej ekipy, i szybko rozpowszechnił się na ziemiach całego Imperium Osmańskiego.
By w pełni oddać, jak istotnym miejscem na mapie kawowej podróży jest Turcja, dodam, że w 2013 roku turecka tradycja parzenia i picia kawy została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
We “Wspaniałym Stuleciu” mieliście okazję zobaczyć, że mimo wpasowania się w pałacowe gusta, kawa początkowo wywołała krytykę wśród religijnych radykałów. Niemniej trafiłam też na zabawną ciekawostkę, wedle której w XV wieku prawo pozwalało kobietom żądania rozwodu, gdy mąż nie mógł zapewnić żonie dostępu do kawy. Nie jestem pewna, czy twórcy któregokolwiek z tureckich seriali wykorzystali ten motyw w swoich dziełach, ale naprawdę chciałabym obejrzeć taką scenę w historycznej produkcji!
Oczywiście, co kraj to inny sposób parzenia i podawania kawy, a co za tym idzie, bohaterowie popijają coś innego. W Grecji spotkamy ich chłodzących się Frappé (gdyby ktoś pytał to moja ulubiona odsłona kawy i co ciekawe grecka nie różni się niczym od tej robionej w domu…tylko widok zdecydowanie lepszy!), a w Finlandii będą nas zadziwiać dodawaniem do kubka kawy kawałków sera. Swoją drogą jestem bardzo ciekawa, czy nastałaby u nas moda na kaffeost, gdyby skandynawskie produkcje stały się popularne? Chyba tylko Irlandczycy w filmach nie piją kawy, a jedynie dodatek wyróżniający kawę po irlandzku od zwykłej…
Przyznaję, że bardzo doceniam, gdy twórcy popkultury przykładają wagę do takiej drobnostki, jaką jest napój na planie filmowym. Zamiast podejść do tego bezmyślnie, wykorzystują sposób podania jako rekwizyt wzmacniający klimat miejsca, w którym kręcą (lub udają, że kręcą, jeśli budżet nie pozwala na przelot), przy tym robiąc ukłon w stronę kultury tego kraju. Jednocześnie dla nas – widzów – jest to wspaniała możliwość zobaczenia części świata, której jeszcze nie mieliśmy okazji odwiedzić lub za którą tęsknimy.
Materiał powstał we współpracy z Przyjaciółmi Kawy, u których znajdziecie wszystko - od rozpuszczalnej dla oryginalnej dalgony, przez ciemno paloną włoską Bialetti, aż po syrop do amerykańskiej - co będzie Wam potrzebne do przygotowania kawy z każdego zakątka świata!
Ps. Jaką kawę najbardziej lubicie?
0 Komentarze